Dom w Lesie
Kuna - Jarek.P - 2:0
Znaczy ani na surowe mięso, ani na surowe jajko nie dała się małpa zwabić...
Tak w ogóle, cały ten tydzień, dzień w dzień spędzam na budowie, ale wracam późno i padnięty i na dziennik nie mam już siły. Dziś jednak postaram się nadrobić zaległości, bo i jest co nadrabiać.
Bo choćby takie drewno poszalunkowe. Planując budowę optymistycznie zakładałem, że te parę metrów sześciennych desek to się wykorzysta do szalowania fundamentów, potem do szalowania stropu, a potem się z nich poszycie dachu jeszcze zrobi, w rezultacie zostaną najwyżej ścinki, zrzynki i króciaki.
I wszystko w zasadzie się zgadzało. Gdyby nie drobiazgi. Pierwotnie zamówione 5m3 desek rozeszło się nie wiedzieć kiedy, trzeba było domawiać, owych zrzynków i króciaków wyszła jakaś dramatyczna ilość, do tego jeszcze dochodziły cały czas leżące po działce hałdy gałęzi ze ścinki sosen, w rezultacie byliśmy zewsząd otoczeni drewnem. Różnorakim. Osoby ciekawe szczegółów odsyłam do wcześniejszych zdjęć, w zasadzie na dowolnym pokazującym dom od zewnątrz łapie się któraś z licznych stert desek.
I tu znów, pierwotne założenie było optymistyczne: a będę zimą siedział na budowie, to spalę w kozie. Spaliłem. Sporo spaliłem. Ale było tego może z 0,5% ogólnej ilości...
Wreszcie została podjęta męska decyzja, znalazł się chętny na gratisowe drewno, połowy już nie ma, reszta mam nadzieję zniknie jutro.
Do tego dziś skoro świt przyjechała wywrota pełna ziemi. Czarnej. Pieknej!
http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TFr76Xa5O0I/AAAAAAAADVg/mhdQA_wr-zA/s800/JP050634.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TFr76Xa5O0I/AAAAAAAADVg/mhdQA_wr-zA/s800/JP050634.jpg
Ja jednak mam we krwi jakiś chłopski pierwiastek, bo to, co na tej wywrocie przyjechało, naprawdę jest dla mnie piękne. Czarna, tłusta ziemia, zwarta i kleista, po prostu cudo!
Ziemia została wykipowana po drugiej stronie drogi dla wygody koparkowego, który potem ją rozwoził po działce. Wykonując docelowo takie piękne przedchałupie:
http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TFr8BjIoXlI/AAAAAAAADVw/cgv0NtKKPuE/s800/JP050651.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TFr8BjIoXlI/AAAAAAAADVw/cgv0NtKKPuE/s800/JP050651.jpg
http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TFsDAex6FDI/AAAAAAAADWA/_vKDFC_zlHU/s800/JP050649.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TFsDAex6FDI/AAAAAAAADWA/_vKDFC_zlHU/s800/JP050649.jpg
Na prawo pierwszego zdjęcia widać jedną z pozostałych jeszcze hałd drewna, jutro ma zniknąć.
A sam teren przed domem póki co wysypany ziemią na równo, na urządzanie przyjdzie jeszcze czas. Pod jakieś chodniczki trzeba będzie ją trochę wykorytować i podsypać piaskiem, pod samym domem znów piasek i jakaś opaska, na pewno się ten teren też jakoś zróżnicuje ogrodową architekturą (krasnale, bociany, plastikowe muchomory, wiatraki, studnie z żurawiem i tym podobne. I posągi, obowiązkowo posągi!).
Póki co, żeby to nie była sama tłusta, lepiąca się do butów ziemia, stwierdziłem, że trzeba ją czymś związać i kupiłem pudełko nasion trawy z koniczyną. I wysiałem przy zdecydowanym sprzeciwie małżonki, która przekonana jest, że docelowo nam przed domem wyjdzie trawnik wymagający koszenia, czego obydwoje chcemy uniknąć, a nie bierze pod uwagę, że na takiej świeżej ziemi, pierwsze co wyrośnie, to nie leśna roślinność, a perz, osty i tym podobne chwaściska. A koniczyna azotujac ziemię ma szansę chwasty powstrzymać, podczas gdy trawa ziemię zwiąże. Po czym, w leśnych warunkach, nie koszona i nie pielęgnowana, sama się zdegeneruje.
Wracając do koparkowego jeszcze - trafił nam sie prawdziwy wirtuoz, precyzji, z jaką się poruszał swoją JCB-4 można mu było tylko pozazdrościć i powspominać wszystkich wcześniejszych baranów od sprzętu ciężkiego, którzy upominani, że mają uważać na drzewa i tak je co i rusz okaleczali...
A jak już był na miejscu, przy okazji wyrównał i wygładził nam podjazd do garażu. Oto i on:
http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TFr8B2zpdYI/AAAAAAAADV0/pmA-xs1fa-k/s800/JP050654.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TFr8B2zpdYI/AAAAAAAADV0/pmA-xs1fa-k/s800/JP050654.jpg
Kolejna robota na zewnątrz została odwalona w całości przez mojego Brata.
A miała ona początek tak ze trzy miesiące temu, kiedy urzędowali nam na budowie tynkarze. jakoś zaraz na początku padło z ust któregoś z nich pytanie:
- inwestorze, gdzie możemy wyrzucać resztki z czyszczenia maszyny?
W duchu zobaczyłem może z wiadro resztek i popłuczyn, stwierdziłem, że nie ma problemu i pokazałem im miejsce w kącie między ścianą zewnątrz ną i tarasem, gdzie i tak teren jest docelowo do podniesienia i gdzie sobie jakieś kawałki gruzu zrzucałem, bo i tak się potem zasypie. I w zasadzie niewiele się pomyliłem, nie przewidziałem jedynie, że tynkowanie będzie trwało trzy tygodnie, maszyna będzie czyszczona na koniec każdego dnia, a czasem i w trakcie, jak się np. zapcha i trzeba z niej całą zaprawę gdzieś wywalić, żeby ją przetkać. Do tego gigantyczne ilości resztek z zacierania tynków i w rezultacie wyszła tam hałda na całą ścianę i wysokości sporo ponad taras.
Dodatkowo... no, nie był to piasek. Pytałem tynkarzy, czy to nie zwiąże aby na kamień, ale nieeee, a gdzie tam, to kruche jest. I owszem, było. Po wierzchu. Głębiej, niestety wymagało użycia specjalistycznych narzędzi:
http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TFr750b8GpI/AAAAAAAADVU/rXnq0gQ3lYc/s800/JP030625.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TFr750b8GpI/AAAAAAAADVU/rXnq0gQ3lYc/s800/JP030625.jpg
Na zdjęciu hałdy już w większości nie ma, napiszę jeszcze tyle, że tym kilofem tez było ciężko, wspomagaliśmy się jeszcze pożyczoną od kotłowników sporą młotowiertarką Makita.
A wewnątrz domu - też same zmiany. Na przykład, cały czas rodzi się rozdzielnia. Duża i skomplikowana, dlatego rodzi się dłuugo, ale już jej jest bliżej niż dalej:
http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TFr8BiL-z-I/AAAAAAAADVs/9Rx4-CA73Yo/s640/JP050646.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TFr8BiL-z-I/AAAAAAAADVs/9Rx4-CA73Yo/s640/JP050646.jpg
Tu przy okazji sobie popsioczę. Na Moellera, którego produkcji jest ta rozdzielnia. Produkt z conajmniej średniej półki cenowej. Produkcji może nie elektrycznego Mercedesa, ale takiego dajmy na to Forda - spokojnie.
I po pierwsze, żadnych systemowych rozwiązań wspierających montaż tej rozdzielni do ściany, musiałem rzeźbić wsporniki samemu.
Po drugie - zbiorcza szyna "N". No co za kretyństwo??? Rozumiem rozdzielkę na kilkanaście modułów. Ale po co do ciężkiej Anielki JEDNA zbiorcza szyna N w rozdzielni 96 modułowej???? Czy projektanci Moellera wspierają często niestety spotykaną partaninę z jednym wyłącznikiem RP na całą rozległą instalację??? Szlaaaag!
Szyna się przydała, po wywaleniu z niej wkrętów, użyłem jej jako szyny do mocowania przewodów trytytkami, w tej roli sprawdziła się rewelacyjnie. Bo oczywiście, Moeller jego mać, takiego drobiazgu, jak jakiś holder do mocowania przewodów w tej rozdzielni też nie przewidział...
Powoli jest też montowany rack. Najpierw złożyłem go sobie na podłodze, ponieważ nie byłem do końca pewien, czy aby nie trzeba go będzie złożyć jeszcze raz, odwrotnie (nie pamiętałem składając go, czy drzwi on ma prawe, czy lewe,a drzwi w domu na balkonie cały czas czekają).
http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TFr76KOiBNI/AAAAAAAADVY/DFMhIpVSVa0/s640/JP040626.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TFr76KOiBNI/AAAAAAAADVY/DFMhIpVSVa0/s640/JP040626.jpg
W końcu został złożony, z wielkim mozołem wstawiony na miejsce, po czym się okazało, że kapelusz się nie mieści. Pokrywa nakrywająca ta konstrukcję od góry, nie wchodzi o 5mm. Jutro czeka mnie mała robótka z meslem i młotkiem i podnoszenie o 5mm wejścia do wnęki...
http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TFsDAJF-q0I/AAAAAAAADV8/Vpe2tInZz9o/s640/JP050648.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TFsDAJF-q0I/AAAAAAAADV8/Vpe2tInZz9o/s640/JP050648.jpg
I jeszcze kotłownia. Kotłownicy rozrabiają w niej na całego, w efekcie czego w pięknie pomalowanej ścianie powstała np. taka oto dziuuuura:
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TFr75i9DrKI/AAAAAAAADVQ/PxQXYPFwhJk/s640/JP020606.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TFr75i9DrKI/AAAAAAAADVQ/PxQXYPFwhJk/s640/JP020606.jpg
W głębi dziury widać kolanko od komina, natomiast po bokach dziury widać... coś. Widzą?
Myśmy po wykuciu tej dziury też zobaczyli. I klęliśmy dłuuuugo. Kotłownikom oddaję sprawiedliwość: wiedzieć o tych przewodach nie mogli, wykryć wykrywaczem by ich chyba nie dali rady (przewody są bez napięcia), a przeciąwszy je deklarowali się sami położyć nowe, bądź połączyć te przecięte. Stanęło na tym, że od tych przeciętych kabli dostępnych nieco wcześniej pociągnę nowy przewód do szachtu przez zrobioną przez kotłowników dziurę w miejscu docelowo do zakrycia sufitem podwieszanym. A przecięte przewody póki co zakończyłem łączówką, też pod gipskarton pójdzie:
http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TFr8BXmW9cI/AAAAAAAADVo/RgyYpHfkZ8s/s800/JP050640.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TFr8BXmW9cI/AAAAAAAADVo/RgyYpHfkZ8s/s800/JP050640.jpg
Na koniec jeszcze ciekawostka: kiedy porządkowaliśmy z Bratem teren przed domem, trafiliśmy na coś, co wyglądało na odrobinkę rozlanej zaprawy z betoniarki. na łopatę się jednak wziąć nie dało, młotkowi tez nie uległo, wspominanej wyżej młotowiertarce Makity poddawało się jedynie po odrobince. Okazała się to być spora bryła bardzo twardego i bardzo mocno związanego żwirowego betonu, ani chybi z czyszczenia pompy po zalewaniu stropu, czy czegośtam. I niestety, tak sobie zostało. Zasypane ziemią jest i nie widać, ale zastanawialiśmy się też, czy tam czasem korzystając z takiego zgrabnego fundamentu jakiegoś pomnika nie machnąć. Albo, dajmy na to... krzyża. Modne ostatnio. I takie... trwałe...
J.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia