10.06.2010 cd.
1.
Panowie dwoili się i troili (nic nie piłem) więc praca szybko szła, do czasu kataklizmu! Momentalnie pogoda się załamała i zaczęło grzmieć a z nieba lały się hektolitry wody.
Byliśmy w epicentrum tej wstrętnej burzy. Pioruny waliły dookoła, aż majster spadł z drabiny gdy uderzyło w blaszak.
Moje prowizoryczne wały zostały przerwane i woda znowu przepływała sobie strumyczkiem przez działeczkę. Na szczęści jest nieco pochyła i woda płynęła dale na łąkę sołtysa.
Jest też "dobra wiadomość", wartość działki wzrosła....... bo teraz jest to działka nad jeziorem i to z własną linia brzegową
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia