Pracowity weekend
Całą sobotę i niedzielę walczyliśmy z Gregiem z szalunkami. Domawiałam w sobotę m3 desek (po 450zł + 20zł za przywózkę). Dechy brałam z Zielonki i powiem, że nie jestem z nich zadowolona. Każda inna, czy długością, czy szerokością czy chociażby grubością. Beznadziejne poza tym facet sprzedający w ogóle nie do gadki. Łaty domawiłam również, ale w Radzyminie. Średniej jakości, kilka palików się rozsypało bo były sękate ale przynajmniej jedna do drugiej podobna.
W niedzielę poza szalunkami robiłam pożądki w sowich wykopach. Po czwartkowej nawałnicy było tam sporo ziemi na wylanej stopie więc odbyło się sprzątanko. Wieczorem wróciliśmy szczęśliwi, że już pozostało tylko rozłożyć zbrojenie w wykopach i można zalewać. Ale oczywiście ok. 5:00 nad ranem czar prysł wraz z pierwszymi odłgosami burzy z silnym wiatrem. Dziś, nie jadę na działkę, boję się ujrzeć po raz kolejny pobojowisko.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia