[14.09.2010] 2 dzień budowy
Wczoraj, w poniedziałek, rozpoczęła się nasza budowa - o 1-2 dni wcześniej, niż zapowiadała firma. Wstęp był bardzo niewinny. Pan z firmy zadzwonił i radośnie oświadczył, że zaczęli budować oraz że geodeta także pracuje na działce. Potem było kilka godzin radosnej niewiedzy aż do popołudnia, kiedy na ustalonym spotkaniu na terenie budowy można było zobaczyć, co się tam dzieje.
Widok przerósł nasze najśmielsze oczekiwania!
Długo przed budową zrobiliśmy badania geologiczne gruntu, które wykazały że warunki mamy bardzo dobre. Wystarczyło zdjąć warstwę humusu i wykonać wykopy liniowe pod ławy fundamentów. Firma miała jakieś zakusy, żeby zrobić jedną wielką dziurę i w tym budować dom (bo tak robili zazwyczaj). Zawsze się temu przeciwstawialiśmy, znając nasze warunki i wiedząc, że pociągnie to spore koszty niepotrzebnego przerzucania ton ziemi. Niestety pan z firmy nigdy nie przeczytał naszych badań, bo chyba nawet nie miał ochoty ich czytać. W naszej niewinnej trawie upatrywał "roślin podmokłych" i było widać, że najchętniej zacząłby budowę "tak jak zawsze". Po wielokrotnym powracaniu do tematu i rysowaniu przekrojów wykopów liniowych, w końcu otrzymaliśmy żarliwe słowne zapewnienia, że zrobią tak jak sobie życzymy - będzie zdjęcie humusu i wykopy liniowe pod ławy.
Wczoraj na działce wykopano JEDNĄ WIELKĄ DZIURĘ pod cały obrys budynku!!! Jakby tego było mało, WYKOPANO JĄ GŁĘBIEJ O 20-40 CM, niż przewidywał projekt!!! Cała, stosunkowo niewielka, działka została pokryta górami piachu i ziemi, które przesypywały się przez płoty do sąsiadów.
Skończyło się poważną awanturą z udziałem wszystkich zainteresowanych stron. Czar firmy budowlanej prysł, a radość z rozpoczęcia budowy zastąpiło rozgoryczenie.
To ostatnie potęgowała też kwestia drzew owocowych, które rosły na działce. Te, które kolidowały z budynkiem, sami wcześniej usunęliśmy. Co do pozostałych była umowa dżentelmeńska z firmą, że mają ich nie ruszać, a jeśli będzie taka potrzeba zadzwonią po nas i na miejscu zdecydujemy o ewentualnych dodatkowych wycinkach.
Niestety - NIKT DO NAS NIE DZWONIŁ. Za to na działce zastaliśmy wycięte: jabłoń i wiśnię oraz jeden z konarów dużej czereśni. Szczególnie brak wiśni był zastanawiający i bolesny. Stała sobie na obrzeżu działki, ładnie rozrośnięta. Nie pokryły jej nawet te tony piachu i ziemi wydobyte z wykopu. Pielęgnowaliśmy ją wcześniej, a żona miała konkretne plany co do niej, w przyszłym ogrodzie. Teraz już jej nie ma.
Firma próbowała się tłumaczyć, że wycięli drzewa, które nie były owinięte biało-czerwoną taśmą. Tyle, że nie tak brzmiała nasza słowna umowa. My drzewa zaczęliśmy owijać taśmą z naszej nadgorliwości (jak widać słusznej), a nie że miało to coś znaczyć dla firmy.
===
Dzisiaj znowu było spotkanie na budowie i na plus należy zaliczyć "naszej" firmie budowlanej, że podpisali aneks do umowy (przygotowany przez nas), z którego wynika że nie będziemy płacić więcej niż za "planowane" zdjęcie warstwy humusu i wykonanie wykopów liniowych. Do tego wykop będzie wypełniony (spłycony) warstwą pospółki lub tłucznia niesortowanego do rzędnej, którą przewiduje projekt budowlany. Pospółka lub tłuczeń zostaną zagęszczone do współczynnika Is=1,00. Wszystko to na koszt firmy.
Najśmieszniejsze, jest że od wczoraj ekipa budowlana pod wodzą dzielnego brygadzisty, pracowała tak jakby nic się nie stało - przygotowywali miejsca na ławy fundamentowe, co widać na załączonym zdjęciu. Fakt, że zaczęliby je wylewać o 20-40 cm głębiej niż przewidywał projekt, najwyraźniej nie stanowił dla nich problemu.
1 komentarz
Rekomendowane komentarze