Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    74
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    214

Dom na ul. Różanej


Wzorem innych i pod namową mojej dziewczyny postanowiłem zacząć pisać mój, a raczej nasz "dziennik budowy". Co prawda nasza budowa już trwa i mam nadzieję wszystko będzie szybko się realizować, ale zacznę od początku. No więc wszystko zaczęło się jak mój ojciec i moja mama zechcieli mieć 2 dziecko, potem był bocian, zostawił mnie w kapuście, no mi jestem. Potem przedszkole, szkoła i zanim się obejrzałem miałem 16 lat. A teraz szybki przeskok i zacznijmy od tych, którzy odważyli się budować własny dom. Zgodnie z dobrym wychowaniem, pierwsza Ona. Marta, pracuje i mieszka w Warszawie, wieku nie wspomnę bo jak to kobieta ma zawsze 18 lat i lepiej nie przekraczać tej granicy w momencie przedstawiania swojej kobiety. On, Piotr, lat 30, zamieszkały pod Częstochową, w małym 15.000 mieście, od 13 lat poruszający się na wózku, po pięknym artystycznym skoku jako szczeniak na płytką wodę. Poznali się w 1995 r., ale dopiero po 5 latach zdecydowali się mieć własną przyszłość. Ona zdecydowała się, że przeniesie się do niego, ale gdzie, to było pytanie. Małe mieszkanko 46 m2 w bloku z rodzicami. Cóż robić, są 2 opcje albo wynająć/kupić drugie małe mieszkanko, lub wybudować nowym, mały, domek z ogródkiem.

Właściwie poszukiwania zaczęliśmy w 2004 roku, początkowo szukaliśmy czegoś co dało się przerobić. Trafiało się kilka okazji, stare domy w postkomunistycznej stylizacji, ale jak to przerobić, jak dostosować, tak aby nam się w tym mieszkało dobrze. Dodatkowo kwestia usytuowania, tzn. w związku z tym, że ja nie bardzo należę przez wózek do osób mobilnych i po radach znajomych, trzeba szukać miejsca gdzie wszędzie będzie blisko. Najpierw znaleźliśmy dom w stanie surowych, niestety na odludzi, choć na ładnym nowym osiedlu, lecz po przemyśleniu uznaliśmy, że 150.000 za dom 120 w stanie surowym na 10arowej działce to zdecydowanie za dużo. Niespodziewanie na wiosnę 2005 roku przyszła wiadomość, że jest do kupienia dom. Właśnie w takim miejscu gdzie wszędzie jest o przysłowiowy rzut beretem. Taka enklawa na spokojnym osiedlu właściwie w mieście. Dom piękny a raczej jego rozwiązanie. Stworzony na modelu kwadratu o wym. ok. 12x15 metrów. Parterowy na dużej działce, z piękną antresolą w salonie, a na górze duże przestronne poddasze do wykorzystania. Szybciutko spotkaliśmy się ze sprzedającym, naprawdę „napaleni” na ten dom. Niestety cena jaką usłyszeliśmy za dom: ściany, prąd, woda, dach pod papą, okna – 205.000 było zbyt wiele jak na nas. Więc kolejny raz nasz optymizm, że i nam się uda upadł. Tak minęło lato i znów niespodziewanie przyszła informacja, że obok tego pięknego domu, którego nie mogliśmy kupić jest do sprzedania działka.

 

http://domekpi-neski.webpark.pl/09020006.JPG" rel="external nofollow">http://domekpi-neski.webpark.pl/09020006.JPG

 

Całe 821 m, z trzech stron ogrodzone, na ulicy Różanej. Szybko spotkaliśmy się z właścicielem i zaczęły się negocjacje. Trwały one długo, nazbyt długo, a w połączeniu z załatwianiem spraw notarialnych to trwało to całe wieki. Bowiem był już wrzesień 2005 roku gdy nareszcie dogadaliśmy się co do ceny. Zaczęły się procedury z notariuszem, z Agencją Nieruchomości Rolnych, którzy co się okazało mieli prawo pierwokupu tej działki. Więc zanim dostaliśmy informację z ANR, że nie są zainteresowani minęły 2 miesiące. Gdy wreszcie staliśmy się właścicielami ziemi, naszych 821 metrów był koniec 2005 roku. Zdarzyliśmy wtedy jedynie ogrodzić naszą działkę, a i co najważniejsze posadzić pierwsze drzewka.

 

http://domekpi-neski.webpark.pl/Obraz005.jpg" rel="external nofollow">http://domekpi-neski.webpark.pl/Obraz005.jpg

 

No i zapomniałbym o ważnej sprawie, poszukiwaniu projektu domu. Marta wreszcie znalazła dla nas odpowiedni. Projekt „Klementynka”, który po lekkich przeróbkach miał stać się tym wymarzonym. W rezultacie po pokazaniu rysunku domu naszemu znajomemu architektowi stworzył on na podstawie „Klementynki” nowy projekt. Taki właśnie najbardziej optymalny, z szerszymi drzwiami dla mnie, z większą łazienką i szerszym korytarzem. Z racji, że z oczywistych względów nie mogłem korzystać ze schodów, musiał wcisnąć: kuchnię, jadalnię, 2 sypialnie, gabinet, łazienkę, kotłownię z piecem na egogroszek z powodu braku dostępności gazu, to wszystko musiało znaleźć się w części parterowej. I najważniejsze to wszystko miało się znaleźć w domu, który ma być prosty i tani. Projekt odebraliśmy w końcu roku.

Jeszcze w 2005 roku skuszeni promocjami „do końca roku” pożyczek hipotecznych zaczęliśmy się interesować kredytami. Znaleźliśmy najlepszą dla nas ofertę w GE i zaczęliśmy gromadzenie dokumentów. Miało być szybko i bez problemów – słowem jak w reklamie. Jednak właściwie procedura przyznawania kredytu trwała ok. 3 miesięcy. Jednocześnie wraz ze zbieraniem dokumentów powoli gromadziliśmy odpowiednie dokumenty urzędowe, potrzebne do budowy, a przez to i do kredytu. Dzięki pewnym znajomościom, pozwolenie na budowę mieliśmy już po 3 tygodniach, wszelkie mapki geodezyjne po tyg. koszt ok. 50 zł. Założony i podbity dziennik budowy po paru dniach. Tak więc sprawy urzędowe mieliśmy załatwione szybciutko.

Ale wrócę do banku, a więc mieliśmy się wyrobić z załatwieniem kredytu w 3 tygodnie, bo tyle zostało do końca roku, lecz z dnia na dzień termin ten ulegał oddaleniu. Początkowo chcieliśmy 180.000, a nasz wkład własny miał być ok. 20%. Lecz okazało się, że bank udziela kredytu na taką wysokość aby ten dom postawić do zamieszkania, a według ich wyliczeń takie zamieszkanie 1 m2 to 1800 zł. Więc nasz dom, który wraz z poddaszem ma mieć ok. 200m2 ma kosztować ostatecznie 360.000 i taką sumę powinnyśmy mieć wraz z kredytem, aby bank był pewny, że my to zbudujemy i w nim zamieszkamy. Suma nas przeraziła, to prawie 100% więcej niż chcieliśmy, a co gorsza nie damy rady osiągnąć takiej zdolności kredytowej aby ją otrzymać. W rezultacie zdecydowaliśmy się, że bierzemy kredyt na zbudowanie i zamieszkanie bez wykańczania poddasza, a to oznaczało, że musimy wziąć kredyt na wybudowanie i zadaszenie pod klucz parteru, a to ok. wraz z garażem i kotłownią 139m2. Nareszcie w marcu 2006 roku otrzymaliśmy kredyt we franku na okres 15 lat z oprocentowaniem 2,05. Chcieliśmy szybko zacząć, ale jak zwykle biednemu wiatr, a raczej w tym wypadku zima w oczy, bowiem zaczęliśmy prace dopiero z początkiem kwietnia.

Tak więc nareszcie w kwietniu 2006 roku wjechała koparka zdjąć humus na głębokość 30-40 cm. Za 6 godzinną pracę, bowiem łyżka nieduża, z naszej kieszeni popłynęły pierwsze pieniądze – 300 zł. Łącznie wyszło, iż zdejmowanie humusu i powywożenie go to ok. 15 wywrotek – STARA.

Wreszcie humus został zabrany, a kilka dni potem przyszedł murarz zabijać ławy. Po tym zabijaniu 1/3 działki wyglądała jakby na niej jakiś gigantyczny pająk zrobił sobie sieć.

 

http://domekpi-neski.webpark.pl/photo14.jpg" rel="external nofollow">http://domekpi-neski.webpark.pl/photo14.jpg

 

Na wyznaczanie ław poszło ok. 200m sznurka. Gdy nareszcie sieć była rozwinięta, przez pająka zwanego „Pan Leon”, przyszli koledzy, przyjaciele, kilka wynajętych osób i zaczęli kopać. Ławy musiały być wykopane na 1.10 a one same miały być zalane na 50x50. Na szczęście podłoże okazało się dla nas szczęśliwe, bowiem jest bardzo stabilne – piaszczysto – gliniaste. Niestety dla kopiących nie był to zadawalający fakt bowiem po wkopaniu się w piach, trafili na glinę i zaczęło się walenie kilofami i szpadlami. Kopanie zajęło ok. 5 dni, a jednocześnie były skręcane belki.

 

http://domekpi-neski.webpark.pl/photo20.jpg" rel="external nofollow">http://domekpi-neski.webpark.pl/photo20.jpg

 

Drut na szczęście udało nam się kupić tanio, bowiem drut na zbrojenie koszt to 2200 za tonę. Gdy już ławy były wykopane, zbrojenia poskręcane i powkładane, zamówiliśmy betoniarę. Najtaniej znaleźliśmy 200 zł/m3 i w piątek zaczynający długi weekend majowy zostało wyznaczone zalewanie. W oczekiwaniu na pierwszą betoniarkę, która miała przybyć w okolicach godziny 18, już kilka osób zdążyło zgodnie z przesądami powrzucać drobne pieniądze do wykopów, a ja postarałem się o przysłowiowy „kamień węgielny” który będzie nas w tym domu chronił i uszczęśliwiał. Dodatkowo prognozy pogody zapowiadały ulewy, a nasze obawy przed deszczem jeszcze bardziej potęgował stres oczekiwania na zalewanie. Była godzina 18.20 gdy wreszcie pojawiła się pierwsza 8 metro szcześcienno grucha.

 

http://domekpi-neski.webpark.pl/photo29.jpg" rel="external nofollow">http://domekpi-neski.webpark.pl/photo29.jpg

 

Całe zalewanie trwało ok. 3 godzin, a w ławy łącznie weszło 24m3.

 

http://domekpi-neski.webpark.pl/photo33.jpg" rel="external nofollow">http://domekpi-neski.webpark.pl/photo33.jpg

 

Co za piękne czasy, do dziś pamiętam harówę na brata budowie, gdy w 10 osób, z wykorzystaniem 2 betoniarek, zalewaliśmy w 1991 roku ławy pod jego dom, trwało to 18 godzin ciągłej ciężkiej pracy. Tak więc o godz. ok. 21 było po wszystkim. W nocy przyszedł deszcz, a nasz murarz, facet niesamowicie uparty, starej daty i szkoły fachowiec już rano dzień po zalewaniu był na budowie poświęcić wodą święconą ławy i położyć choć jeden betonik, na folii izolacyjnej. Szukanie tanich batoników (12) to też ciekawa historia. Ceny niesamowicie rozpięte, od 3.20 za szt. jaką mi powiedziano w jednej z częstochowskich firm, do 2.20 u producenta kilka km od mojego miasta. W rezultacie musieliśmy kupić ok. 1720 betoników przez nierówność terenu, a ze względu na ilość w ostatecznym rozliczeniu wyszło że za 1szt. betonika płaciliśmy 2,08 zł.

 

http://domekpi-neski.webpark.pl/05020008.JPG" rel="external nofollow">http://domekpi-neski.webpark.pl/05020008.JPG

 

Sporo tych batoników poszło, ale to przez różnicę w spadzie terenu, który waha się w okolicach 40 cm, więc jak z jednej strony nad grunt wystaje z 5 warstw pół ostatniego betonika, to po niższej stronie działki betoniki wystają na całe 5 warstw.

 

http://domekpi-neski.webpark.pl/photo50.jpg" rel="external nofollow">http://domekpi-neski.webpark.pl/photo50.jpg

 

Nie można zapomnieć o żartach jakie mają w zanadrzu starzy fachowcy, jednym z nich jest stukanie w pierwszy kładziony betonik.

Polega to na tym, że jeden z właścicieli przyszłych lub wszyscy powinni położony na zaprawie betonik przy pomocy poziomicy odpowiednio wypoziomować stukając w niego tak aby leżał równo jak pokazuje kropla w poziomicy. Tak więc Marta tak stukała, że jakby za każde stuknięcie murarz rzeczywiście chciał półlitrówkę to do dziś by nic nie robił tylko pił. Kładzenie ścian betonowych na foli izolacyjnej (koszt. 70zł/rolkę 50m) zajęło murarzowi ok. 5 dni z przerwami spowodowanymi brzydką pogodą.

 

A to jeden z pierwszych stałych mieszkańców naszej działki, mieszka we własnej budce campingowej.

 

http://domekpi-neski.webpark.pl/05080003.JPG" rel="external nofollow">http://domekpi-neski.webpark.pl/05080003.JPG

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...