Dom na ul. Różanej
I przyszedł dzień szósty tygodnia tego, cóż się zdarzyło??... a to właśnie tego. Na działkę budową zwaną pomknąłem w południe, bo wcześniej się nie dało. Lecz najpierwej pomknąłem na skarpę, ulicą na wzniesieniu zwaną, co by komin obejrzeć z daleka, bo tak widać najlepiej tenże pałąk. Patrzę, patrzę, stoi, długi, prężny, wyprostowany, i choć nie skończony nadal, swój majestat daje. Cóż me myśli porusza płonne, czy ciągnąć będzie? Czy spełni me oczekiwania młodzieńcze? Czas pokaże.
http://piotrt.w.interia.pl/09090003.JPG" rel="external nofollow">http://piotrt.w.interia.pl/09090003.JPG
http://piotrt.w.interia.pl/09090008.JPG" rel="external nofollow">http://piotrt.w.interia.pl/09090008.JPG
http://piotrt.w.interia.pl/09090007.JPG" rel="external nofollow">http://piotrt.w.interia.pl/09090007.JPG
A co z przodem?? A tam dekarze , kładą blachę, piękną i brązową i w sam raz pasującą do kominów, okien i co najważniejsze naszych gustów i oczekiwań. Ze względu na sobotę, dziś wszelkie fachowce pracowali, sumiennie, do 15.00. Patrząc na dach i konfrontując spostrzeżenia myślę, że skończą do końca przyszłego tygodnia, choć dekarz twierdzi, że wcześniej, ale ja pesymista, on optymista.
Dodatkowo odwiedził mnie elektryk, zapomniał o jednym kablu, na szczęście dało się go dołączyć do wiązki innych.
A dziś mój przyszły sąsiad brał ślub, a w związku z tym zorganizowałem pierwszą w swym życiu „zastawę”, dla Warszawiaków „bramkę”, a za ten czyn otrzymałem litr wyciągu z kartofli, tanio sprzedali kawalera, ale cóż albo to wina świadka, że tak mało go ceni, albo mnie, że tak mało chciałem. Wszystkiego najlepszego młodej parze.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia