popiszę dalej.
Cała "papierologia" trwała i trwała i trwała, (tak mówiła moja żona, która chciałaby już zamieszkać w nowym domku).
Decyzja na budowę uprawomocniła się 4 października 2010.
Od tego dnia roboty ruszyły z kopyta. Nie bedę pisał o geodetach, z nimi nie było problemu, za to mam zadziora na nowego sąsiada. To przez niego wydanie decyzji opóźniło sie o 2 tygodnie. Ale przyjdzie koza do woza.
6 października zostały zalane ławy. Obyło sie to bez problemów. Jedyny problemik to to, ze jeszcze nie miałem wtedy wody na budowie, a od sąsiada (tego na którego mam zadziora) nie będą brał. Pomogła tesciowa.....wielki ukłon w jej stronę. Wraz ze szwagrem w dziesieciolitrowych wiaderkach przywozili wode przez kilka dni do polewania ław. A potem pomogła Bozia zsyłając obfity ale krotki deszczyk.
Jak przedstawia sie sytuacja obecnie. na dzien 31 10.
Scianki fundamentowe już wybudowane i podeschnięte, na tyle, że majster od murów rozpoczął murowanie ścian. Do wczoraj położył całych 5 warstw.Woda już jest w budynku, energia nie stety tylko prowizorka, ale własna. (musze już wystąpić o przyłącze stałe, bo u nas to trwa podobna dobrych kilka miesięcy.
Jak będzie pogoda (taka jak dzisiej) to mam nadzieje na SSO na koniec tego roku:)
Pozdrawiam wsystkich budujących......
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia