Hu Hu HA, HU HU HA, nasza zima zła
No i sypnęło...A wieje, że mało głowy nie urwie...
Jakoś nie miałam czasu na dziennik. Bieganina, załatwianie, wybowy, wybowy i jeszcze raz wybory. I wcale nie mówię tu o wyborach samorządowych, które się trafiły po drodze, tylko o wyborach życiowych a raczej własnych.
Jakie okna, czy ze szprosami czy bez, dzielone, nie dzielone, profil ten czy ten, a klinkier to jaki? cieniowany? brązowy czy rudy? a komin to na jedną czy na dwie cegły? a tynk to jaki? gipsowy kwarcowy czy jakiś tam? A ścianka przesunięta o 20 czy 30 cm? a okno dachowe 120 wystarczy czy może lepiej 140? I tak bez przerwy.
Ależ to cała przyjemność!!!Tylko trochę stresu, ale co tam, najwyżej mi wrzody wylezą do wierzchu.
Nie my pierwsi nie my ostatni. A że cały czas pod górkę to trudno.
Gmina dała ciała, drogi prędko mieć nie będziemy, bo nie wywłaszczą właścicieli działek, tylko muszą ziemię od nich odkupić, kasy brak. Odszkodowania by się troszkę przeciągnęły a za wykup kasa należy się od razu. Kanał. Właściciele darmo nie oddadzą, mam tylko nadzieję, że jak na wiosnę przyjdą nam prąd podłanczać to nie będzie tak jak z wodą - musi być zgoda właściciela działek, przez które będzie przechodzić łącze.
Z dobrych wiadomości to to, że budowa SSO ma się ku końcowi, z tych gorszych - kominy nie skończone, dach ma tylko więźbę, pokrycia brak - ZIMA MOŚCI PANOWIE I PANIE ROZPANOSZYŁA SIĘ KONKRETNIE.
I tylko ta myśl, że tworzy się nasza historia, nasz dom, wolno, z oporami, pod górkę czasami, ale tworzy się. Rośnie cegiełka po cegiełce. I tylko trzeba dzielnie, odważnie i nie zrażać się żadnymi przeciwnościami. Będzie dobrze.
Dzisiaj miała pojechać ekipa do dachu, żeby dalej kończyć dzieło, no ale cóż... Siła wyższa jak to mówią. Ciekawa jestem czy w innych Faworytach też tak dziwnie wyszedł sufit w pokojach na górze. Taki łamany, jakby dać ten sufit po prostej to wlazłby na hama jak nic w okno balkonowe. No ale nic to, to szczegół, który przy dobrym pomyśle może okazać się zaletą a nie wadą. A może tak musi być?
W sobotę wzięliśmy się za grodzenie. Całe palce mam zaczerwienione i z odciskami od zaciskania tych drucików.
A bałagan??? Koparka miała przyjechać, żeby teren wyrównać, tylko niestety nie miała gdzie bo wszędzie gruz, resztki krokwi i trociny. Pojechaliśmy posprzątać, dom omieciony, działeczka ładnie zagrabiona... Przyszedł poniedziałek a wraz z nim nowy bałagan. Odpuściłam. Posprzątam jak się robotnicy wyniosą. Koparka najwyżej przyjedzie na wiosnę.
Trud? Jaki trud? Przecież to nasz dom się buduje. Tylko my i dzieci, wreszcie razem... Przecież to szczyt marzeń, tak bardzo dla wielu niedostępny. Szczyt wyrzeczeń, szczyt pracy, szczyt cierpliwości, szczyt siły...
No i jak się zdobędzie tyle szczytów, to jakże się nie cieszyć?...
No i na tę radość wrzucam kilka fotek stanu na dziś.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia