Jak nie zaczęliśmy budowy na wiosnę
Historii ciąg dalszy - ku pamięci potomnych. Pod koniec 2009 mieliśmy projekt w adaptacji i mieliśmy zaczynać budowę na wiosnę 2010, najpierw stan zero, za rok cała reszta. Sąsiad od gazu napomykał że ma kogoś do fundamentów więc planowaliśmy "podczepić" się pod ekipę, w końcu to jakieś 2 tygodnie roboty więc daliby radę. Zastanawialiśmy się czy robić badanie geotechniczne gruntu. Koszt 1000 zł, niby pod domek jednorodzinny nie warto, ale stwierdziliśmy że teren pocegielniany, obecnie nieużytki, czyli mogą być śmieci z cegielni zakopane, ewentualnie torfy, lepiej sprawdzić niż się potem naciąć. Tak też zrobiliśmy, grunt okazał się co prawda nie rewelacyjny ale też nie tragiczny, drobne piaski, iły , z wysokim stanem wód gruntowych, co eliminowało wszelkie myśli o ewentualnej piwnicy.
Wtedy też pojawił się w stolicy nasz rodzinny guru od budownictwa , inż. bud. kierownik wielu budów, aktualnie nadzorujący w stolicy. Natychmiast wcisnęliśmy mu nasz projekt. Doradził poszerzenie ław fundamentowych, podniesienie fundamentu, wzmocnienie zbrojenia. Sam postawił swój dom na glinach więc wiedział co mówi .
No i na scenie pojawił się tzw. Heniutek - budowlaniec od sąsiada. Sąsiad zachwalał go bardzo, bo niedrogi i niepijący (ewenement jakiś) i dokładny , co mu się powie to zrobi. Heniutek mieszkał aż za Wyszkowem (dlatego taki tani), pojechaliśmy na wstępną rozmowę. Projekt był u architektki więc mieliśmy tylko wydruk z komputera, no ale wymiary były.
Chcieliśmy zrobić fundamenty plus podmurówkę do ogrodzenia na całości działki (działka 1000m). Wycenił nas wstępnie na 5 tys., więc pierwsze wrażenie ok. Co prawda narzędzi własnych żadnych, za pomocnika robiłby jakiś pierwszy lepszy ze wsi, no i trudno było zrozumieć co mówi, mniej więcej co drugie słowo, jakąś wymowę miał dziwną. No ale skoro tani to i mankamenty jakieś musiał mieć Spotkaliśmy się w czerwcu celem konkretnej wyceny, już z projektem.
Tu się nam taka luka czasowa wytworzyła, bo tu koniec 2009 a zaraz czerwiec 2010. W tej czarnej dziurze to się nam Weronika urodziła, pamiętna data 28.02 a mój kochany Mąż zerwał sobie wiązadła w kolanie (półtora miesiąca przed porodem - to taka dygresja dla potomnych )
Konkretna wycena Heniutka trochę nas zaskoczyła, bo za fundamenty, bez kopania (mieliśmy wziąć koparkę), bez ocieplania ich styropianem i malowania dysperbitem, i bez robienia ogrodzenia, zażyczył sobie 8 tys. Chyba na zasadzie że skoro nam się spieszy, ekipy innej nie mamy, to i tak zapłacimy. Poczuliśmy się jak jelenie na rykowisku które ówże Heniutek właśnie chciał odstrzelić. Podziękowaliśmy uprzejmie i zaczęliśmy szukać innej ekipy (bardziej profesjonalnej), ale już bez ciśnienia, bo stwierdziliśmy że postawimy cały stan surowy za rok. I dobrze się stało, ale o tym już następnym razem.
Swoją drogą czy to nie chore że za niecałe 2 tygodnie roboty ktoś sobie życzy 10 tys. zł (bo pewnie tyle by w końcu wyszło doliczając styropian, dysperbit, wynajęcie betoniarki i koparki dla "majstra") na rękę, bez żadnej umowy, gwarancji, tylko na piękne oczy?
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia