Stryszek
Wreszcie zaczynają powoli znikać zwały materiałów nagromadzonych na poddaszu. Tata oczyszcza i maluje impregnatem deski (zwykłe szalówki) a następnie przycina Rysiowi pod wymiar i podaje na strych. Ryś w workach wnosi na strych granulat styropianowy i rozsypuje między legarami. Następnie przykrywa wszystko folią paroprzepuszczalną i przybija do tego deski. Powoli, powoli ale prace posuwają się do przodu. Może do nowego roku wreszcie te deski i gigantyczne wory ze styropianem znajdą się wreszcie na swoim miejscu?
Cieszy mnie to bardzo, bo będzie można wreszcie definitywnie zakończyć ocieplenie poddaszu i uruchomić grzejniki na poddaszu. Najważniejsze jednak, że będzie można znów zrobić uczciwy przegląd różnych różności nagromadzonych na poddaszu. Część z nich zapewne wyląduje na stryszku a część być może uda się pożegnać już na zawsze.
Zdjęć na razie nie będzie, bo ja znów na wygnaniu czyli u mamy (w środę egzamin na prawko). Jak wrócę do domu i ujrzę na własne oczy, to zrobię zdjęcia.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia