W oczekwaniu na jutro...
Weekend upływa pod hasłem: czekamy na poniedziałek do generalnie strasznie frustrujące bo z zasady nienawidzę poniedziałków a tu już bym chciała żeby był. Wariactwo.
A wszystko dlatego, że po pierwsze zacznie się ostatni tydzień czekania na podpisanie umowy przedwstępnej na działkę a już naprawdę chciałabym mieć ten papier w rękach.
Po drugie mąż ma w końcu podpisać umowę na stałe i tu trzeba mocno trzymać kciuki za cyferki na umowie i wielki uśmiech słać do szefa coby nas nie rozczarował swoją ofertą
Po trzecie spotykam się z Panią wójt, terenu gdzie mamy zamiar się budować. Wprawdzie służbowo, ale może przynajmniej się dowiem jak to u nich z budowaniem się jest.
Po czwarte architekt przyjedzie zobaczyć działkę (tego to chyba boję się najbardziej). Mam nadzieję, że za dużo ale nie będzie miał (ale działka ma złe położenie, ale tam gdzie chcemy salon nie jest południe, ale takiego domu tu to się nie postawi itd.) strasznego mam stresa przed tym spotkaniem bo nie zwracałam tam uwagi np gdzie północ gdzie południe. Działka ładna, media w drodze, dojazd do autostrady (co było dla nas ważne) szybki, cena przyzwoita więc się zdecydowaliśmy. Nikt z nas nie zastanawiał się czy słońce będzie pod odpowiednim kontem wpadało do salonu No i kwestia samego projektu. W związku z tym, że nie możemy mieć takiego dachu jak w naszym projekcie zaczęliśmy szukać innego i znaleźliśmy taki, który nam się podoba bbbbaaaardddzzoooo! Problem w tym, że z zewnątrz jest idealny w środku niekoniecznie i tak byśmy chcieli te dwa połączyć, ze starego środek z nowego z zewnątrz a tu projektant może nie być zbyt szczęśliwy z naszego pomysłu zmian
A więc byle do poniedziałku....
2 komentarze
Rekomendowane komentarze