W oczekiwaniu na wiosnę...
Pierwszy wpis w Nowym Roku. Jakoś nie miałam czasu, a może raczej serca do pisania tutaj o czymkolwiek, zapewne ze względu na przerwę w budowie, spowodowaną zimową porą roku. Ale nie ma tego złego, coby na dobre nie wyszło, w następny weekend jadę na narty. A póki co... kolejna porcja moich "wyrobów" ceramicznych:
Z nowych wątków dotyczących mojego domu, mogę dodać jedynie tyle, że oficjalnie stałam się właścicielką mojej nieruchomości, podpisując akt notarialny jeszcze w zeszłym roku, dokładnie 16 grudnia 2010r. Czyli przesądzone - ewentualny mąż "wprowadzi się do mnie", o czym pan notariusz oczywiście mnie poinformował. Zabrzmiało to odrobinę komicznie i o mało nie wypaliłam tekstu: "ale czyj mąż miałby się do mnie wprowadzić?" Szczerze mówiąc nie myślałam jeszcze o takich sprawach, jak prawa własności, co do kogo należy przed małżeństwem, co w trakcie małżeństwa, a co w razie rozwodu. Wszystkie warianty są mi kompletnie obce. Jakoś miłość kompletnie nie kojarzy mi się ze sprawami materialnymi.
W każdym bądź razie czekam do wiosny, by budowa mogła tak naprawdę się rozkręcić. Nie mogę się doczekać kuchni, bo ostatnio przechodzę ataki "weny kulinarnej". Teraz wyżywam się w mamy kuchni, ale wiadomo, że w swojej własnej ma się wieksze możliwości.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia