Wiosenne bociany i co z tego wynikło
Jak już się nauczyłam, to teraz już nie odpuszczę:) Witajcie mili goście, mam chwilkę czasu, to dalej nadrobię trochę zaległości. Dziś pokażę Wam nasze pierwsze plony (oczywiście tylko część z nich). Oto one (ten, kto mnie czyta od dawna, wie co to była z radość z tych upraw, więc chyba nie dziwią te zdjęcia:)). Ekologiczna sałata i rzodkiewka. Na następnym zdjęciu moja siostrzenice zbierająca truskawki.
A teraz kilka słów w sprawie wiosennych bocianów. Minęła wiosna, lato z wypoczywaniem w trawie, pierwsze plony, pierwszy sezon za nami, nastała zima, a wraz z nią nastały zmiany i dobre wiadomości. Tak, tak te bociany były zwiastunem tego, co właśnie się działo, jak można się domyślać nie byliśmy już tylko we dwoje na tym świecie:D Następne zdjęcie zimowej działki ze mną i nie tylko ze mną w tle.:)
Byliśmy bardzo szczęśliwi z tego faktu, chociaż wiedzieliśmy, że zmieni się wiele w naszym życiu, plany budowlane pójdą w odstawkę na jakiś czas. I jak tu nie wierzyć w bociany? Nowy sezon ogrodniczy 2005 rozpoczęliśmy z pomocą rodziców; z racji mojego stanu błogosławionego nadzorowałam tylko prace przy uprawie ziemi, chciaż sama też sadziłam sadzonki min. kapust i sałat, trochę wyrywałam chwasty. Głównie mój pobyt na działce ograniczał się do odpoczynku i szydełkowania kocyka dla dziecka.Zobaczcie, jaką miałam wtedy namiastkę domu, nawet z oknami:) Mój mąż, który nigdy nie pracował na działce, bardzo dobrze sobie radził, siejąc ogórki, fasolkę szparagową,pieląc grządki. Pamiętam robiliśmy wtedy fasolkę po bretońsku w garnku na ognisku, a jak smakowała:yes: I chyba tym kulinarnym akcentem zakończę na dzisiaj, miło się wspominało, do zobaczenia następnym razem.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia