Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    282
  • komentarzy
    810
  • odsłon
    944

buuu i trochę o tym jak to się stało, że w ogóle kupiliśmy działkę


 

 

 

Tak sobie poczytałam inne dzienniki i zrobiło się mi żal. Czego? Ano tego, że nie mam poparcia rodziców.

 

 

Działkę kupiliśmy w czerwcu 2010r. Zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia

 

 

W ogóle kupowanie działki było szalone. Kryzys - a ja na to do mojego męża, może porozglądam się i kupimy ziemię. Skoro kryzys to na pewno ceny spadły. O ja naiwna!! W naszych okolicach ceny działek rolnych okazały się być takie same jak budowlanych. Były już tereny "daleko" od obecnej miejscowości (Wiązowna k/Otwocka) i ich ceny (nawet rolnych) i tak przekraczały nasze możliwości finansowe.

 

 

Mój ukochany podzielił się wiadomością w pracy, że rozglądamy się za działką (tzn. ja ślęczę nocą nad komputerem i szukam, szukam). Znajomi powiedzieli to może i my się wybudujemy? Doszło do tego, że szukałam OGROMNYCH działek rolnych, żeby je potem odrolnić i podzielić między 4-5 małżeństw tak, aby każde miało po 2 działki ok 1000m lub więcej. Jedna miała być do sprzedania aby sfinansować budowę domu.

 

Jak już znalazłam kilka i obejrzałam to okazało się że tylko my nie uważamy, że to straaaaasznie daleko od Warszawy i zostaliśmy sami na placu boju.

 

 

Mój mąż bardzo lubi takie różne wspólne akcje - ale ja nie jestem przekonana. Wiem, że ni stąd ni zowąd może się coś popsuć. Więc oprócz tego, że praca szukania działki rozpoczęła się od nowa, to nawet się nie zmartwiłam rezygnacją znajomych. Do czasu.... kiedy okazało się, że na kupno działki nie dostaje się kredytu - mój mąż sprawdził. To w takim razie skąd kasę na działkę?

 

No nic myślę - coś się wymyśli - :) np. wygram w Totka :). Najdziwniejsze, że ja wieczna pesymistka zaczęłam myśleć optymistycznie :)

 

 

No więc co z tą działką? Szukałam i szukałam, zainteresowana byłam tylko płaskimi :) No bo jak można się wybudować na pochyłej prawda? Inne niż płaskie nie wchodziły w grę. Nie wchodziły w grę jakiekolwiek z rzeczką przy granicy (bo dzieci się mi potopią)...

 

Jak już znalazłam coś taniego - to np. słup wysokiego napięcia (brzęczący jak nie wiem co) w rogu, albo na granicy działki. Albo trzeba by kupić traktor, żeby do działki dojechać. Albo oglądam działkę, a godzinę później okazuje się, że już właśnie jest sprzedana bo pan kupuje natychmiast bo już ma kasę a my będziemy dopiero załatwiać. Albo działka ma takie wymiary, że musiałabym zbudować dom z pokojami przechodnimi bo taka wąska:-)

 

 

I w końcu jednym razem nie mogę jechać ja oglądać teren - jedzie więc mąż. Wraca i opowiada że fajna działka, ładne widoki - musisz zobaczyć; uprzedzam tylko, że jest pochyła. Jak bardzo pochyła? Nooo ma dość duży spadek. Ja na to - ok pojadę ale na pewno odpada!

 

Wiedziałam, że działka ma jakiś mankament bo cena za metr była niska. Ale sama działka za to ogromna - prawie 1 ha!!

 

Pojechałam tam w towarzystwie męża i pośrednika. Najlepsze, byłam naburmuszona bo myślałam: przecież po co tracić czas na taką działkę, której nie kupimy.

 

 

A na miejscu? Jak tylko wysiadłam z samochodu i zobaczyłam to zrobiło się mi strasznie głupio. ZAKOCHAŁAM SIĘ! Nie przyznałam się oczywiście - było mi za bardzo głupio. Ale już wiedziałam, że to jest to. Stałam tam, pan od nieruchomości coś mówił, a ja chłonęłam widok.

 

Oczywiście działka ma duży spadek ale w kierunku południa (zwracałam na to uwagę szukając działki). Znajduje się w pobliżu Świdra, spora część to prawnie tereny zalewowe - bo fizycznie nikt nie pamięta, żeby kiedykolwiek w ciągu ostatnich 100 lat tam Świder wylał. No i przez działkę przebiega (przecina ją na całej szerokości) "starorzecze?" Świdra - kanał, wolno płynącej, prawie stojącej wody. Nie wiem co to jest. Historycznie nasze tereny to starorzecze Wisły !!!!!

 

 

No i taką działkę kupiliśmy. Ironia losu - ale tam jest naprawdę cudownie. Kocham tam jeździć.

 

Częstymi gośćmi bywają sarenki (często śpią pod starą jabłonią). Kilka razy widziałam parę żurawi. Mnóstwo ptaków, żab i innych żyjątek

 

 

miało być buuuu

 

 

Otóż przez rok utrzymywaliśmy fakt kupienia działki w tajemnicy przed moimi rodzicami. Bo baliśmy się ich reakcji - że się obrażą i przestaną odzywać.

 

Moi rodzice zaplanowali, że będę mieszkać z nimi. Pobudowali duży dwurodzinny dom (ale z jednym wejściem). Dom w którym zmieściłaby się rodzina oni 2 emerytów i młodzi plus 1 dziecko. A my mamy trójkę. Nie mogą zrozumieć, że praca dla mojego męża jest tylko tutaj (niestety). A ja nie chcę być tylko weekendową żoną do której mąż dojeżdża na soboty i niedziele. Nie zniosłabym tego psychicznie. Zwłaszcza, że mogę inaczej.

 

 

No więc - jak moi rodzice zobaczyli działkę to skrytykowali ją z góry na dół. Że straszne daleko i oni tam jeździć do mnie nie będą. Choć to zaledwie 15minut dalej od mojego obecnego miejsca zamieszkania. Że tu się nie da wybudować domu bo spadek. Moja kuzynka ma podobną działkę ale to przecież ona nie ja. Kto kupuje działkę z wodą - dzieci się mi potopią (dwie siostry mamy też mają domy przy kanałkach i dzieci się ni potopiły). A już budowanie domu przy drodze powiatowej to głupota. Będą jeździły tu TIRy i będę żałować (siostry mojej mamy nie żałują). Myślę że TIRy nie będą jeździć bo równoległa nitka do naszej drogi to nitka Warszawa-Lublin i jeżdżą tamtędy. Nie wiem ile km ona jest od nas. Jest dość daleko.

 

 

Po wizycie rodziców byłam przez 2 tygodnie załamana i zaczęłam patrzeć na wszystko ich oczami - pesymistycznie. Dobrze, że mam cudownego męża...

 

 

 

 

 

Edytowane przez adk
ort

3 komentarze


Rekomendowane komentarze

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...