Zapadamy w sen zimowy
Nieubłaganie nadciągała jesień. A nasza budowa nie ruszyła ani o milimetr. Desperackie próby znalezienia nowych budowlańców, spełzały na niczym. Trawa więdła, a nasze nadzieje razem z nią.
Znalazło się wprawdzie paru takich, którzy obiecywali, że jeszcze do końca roku wybudują nam piwnicę. Ale po co nam sama piwnica? W zimie do niej śniegu naleci, wszystko zamoknie, zawilgotnieje i na co to komu? Niczym te misie, wraz z pierwszymi płatkami śniegu, zapadliśmy w sen.
I śniło nam się, że nasz domek już stoi. Że budowlańcy nas nie oszukali. Że starczyło nam na wszystko pieniędzy. Że nie było żadnych sprzeczek i awantur. Że kierownik budowy wykonywał swoją pracę bez prób wyciągania dodatkowych pieniędzy i haseł w stylu:
- Jak ja panu znajdę jakąś oszczędność, to co ja z tego będę miał dla siebie?
A potem obudziliśmy się niestety. Za oknem leżały grudniowe zaspy. A sen nie chciał stać się jawą.
Do tego znajomi i rodzina dobijali nas pytaniami:
- No,jak tam idzie budowa?
- To jest niemożliwe, żebyście nie mogli znaleźć ekipy!
- No i rok macie w plecy!
Życzenia świąteczne też nie napawały optymizmem.
- Życzymy wam, żebyście WRESZCIE wybudowali ten dom.
Na poważnie rozważaliśmy już opcję, żeby rzucić to wszystko w cholerę i wyjechać jak najdalej, gdy wtem do Supermęża zadzwonił telefon. Pan po drugiej stronie zadał zohydzone pytanie:
- Macie już firmę budowlaną?
- NIE!!! - wrzasnęliśmy zgodnie z prawdą.
- A nie chcielibyście zatrudnić mojej? – zaskoczył nas doszczętnie.
Był to pan, którego poznaliśmy podczas kupowania dachówki. Wydawał się całkiem rozsądny, na poziomie i nie zionął wódą w promieniu kilometra. Nie pracując jeszcze dla nas, już doradził nam więcej niż opłacany kierownik budowy.
Długo się nie zastanawialiśmy. Pojechaliśmy jeszcze zobaczyć aktualnie realizowaną przez jego firmę budowę. W otoczeniu gór stał piękny, ogromny dom, a w środku urzędowali robotnicy.
- My też taki chcemy! – zakrzyknęliśmy.
No, może trochę mniejszy, bo kto by sprzątał taki metraż? I tym sposobem mieliśmy ekipę budowlaną. Oby ostatnią.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia