Zmiana na zmianie i zmianą pogania
Gotowy projekt domu, wydawałoby się. Nic tylko budować. Otóż, nic bardziej mylnego! Teraz dopiero musieliśmy zastanowić się, z czego stawiamy ściany, czym pokrywamy dach, jakiej wielkości chcemy okna. A przede wszystkim, trzeba było wykryć gęsto rozsiane w projekcie buble, żeby później zaoszczędzić sobie zbędnych stresów i niepotrzebnej straty pieniędzy.
Szybko zorientowaliśmy się, że architekci projektujący domy muszą mieć podpisane stosowne umowy z producentami poszczególnych elementów do tego niezbędnych. A nóż nieznający się na rzeczy inwestor, da się zbajerować sugestiom.
Nasza Megi miała rzekomo powstać z jednowarstwowej ściany Ytong. Wybraliśmy się więc do marketu budowlanego, by obejrzeć to cudo. Supermąż dotknął i...kawałek został mu w ręce.
- To znaczy, że jakby tak przywalić solidnie z młota w ścianę, można by wejść do domu bez używania drzwi? – zastanawiał się zszokowany.
Prędko więc porzuciliśmy tę koncepcję i po przestudiowaniu wszelkich dostępnych w internecie materiałów, wykończeniu tuszu w zamęczonej od ciągłego drukowania kolejnych materiałów drukarce, zyskaniu wiedzy absolutnej, zdecydowaliśmy się na ścianę dwuwarstwową z ceramiki poryzowanej – Thermopor Leiera.
Dachówkę już mieliśmy, więc nie było dyskusji. Ale co do więźby, to nie było tak kolorowo. Bo przekroje trzeba zmienić, gdyż przecież w górach inna strefa obciążenia śniegiem i wiatrem występuje niż w reszcie kraju.
Najciekawszym pomysłem szalonego architekta wydało nam się umieszczenie w piwnicy tzw. doświetlaczy, czyli ogromnych okien, zapewniających więcej światła. Ich największą atrakcją była cena. Trzy razy taka co zwykłych okien. A poza tym, po co nam jasność w podziemiach? Węgiel nie będzie raczej zgłaszał pretensji. Pralka i piec też powinny dać sobie radę. Myszy postaramy się nie mieć.
Poszerzyliśmy też drzwi wychodzące na taras. A w garażu zostawiliśmy tylko jedne okienko zamiast trzech.
Dokonane zostały również jakieś machlojki ze stropami. Z tych zrobionych z Phorothermu przeszliśmy na Terrivę, przez co mamy krótsze belki stropowe. Powstaną też jakieś tajemnicze podciągi.
Brzmi to wszystko mądrze. Supermąż dyktuje właśnie, co mam pisać, a ja już się tylko zastanawiam, kiedy wreszcie nadejdzie upragniony moment, gdy będę mogła z zapałem wziąć się za urządzanie wnętrz. Jaki kolor, gdzie jaki mebel, jaka faktura. To przemawia do mojej wyobraźni.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia