Sukcesy i porażki - czyli wyprawa do Starostwa
Zgodnie z zapowiedzią wybraliśmy się dziś z architektem do starostwa zapytać o dach. Oczywiście akurat w tym dniu Pan zajmujący się Pilchowicami miał 1 dzień wolnego
Przyjęła nas więc inna Pani, miła choć jakby zdziwiona pytaniami bo dla niej to przecież oczywiste wszystko jest. Przeczytała zakreślone fragmenty MPZP i powiedziała najważniejsze zdanie "taki dach spełnia warunki i przejdzie" na prawdę chciałam wstać i ją ucałować z radości, ale z jej miny widziałam, że ona raczej nie ma na to ochoty;)
Przy okazji zapytałam, że wiem ile ustawowo mają czasu, ale ile tak naprawdę czeka się na pozwolenie. I wtedy już jej całować nie chciałam powiedziała, że wszyscy (tu chciała chyba powiedzieć głupi) inwestorzy na wiosnę nagle przypominają sobie, że kupili łopatę a projektu i pozwolenia nie mają. W związku z tych 65 dni i ani dnia krócej bo są zawaleni pracą. W tym momencie znaczącym gestem pokazała parę (nie jestem złośliwa, dosłownie parę) teczek. Boże jak to jest, to naprawdę najwolniejsze starostwo na świecie. Jak czytałam u innych to nie raz szło to ekspresowo a u nas 100 lat za murzynami
Po wizycie pół miłej pół nie pojechaliśmy tym razem już z moim kochanie do wodociągów złożyć wniosek o zapewnienie dostaw wody i o braku możliwości podpięcia się pod kanalizację, do gminy o zjazd z drogi prywatnej na publiczną i o jakieś info o MPZP (starostwo to chce). W biegu zostawiłam w jakimś gminnym pokoju notes. Jutro zadzwonię czy jest i kochanie pojedzie odebrać. Jutro też wysyłam mapki do Pani geolog, która zbada nam ziemię. W środę zanoszę wniosek o wyłączenie z produkcji rolnej (absurd, działka jest pod budowę a mimo to takie g... każą załatwiać ).
2 komentarze
Rekomendowane komentarze