Kadilaka dziennik budowy
Kolejny dzień na wykopkach. Dziś z desperacji złapałam za łopatę i odkopywałam te pi.... rowy. "Tymi rękami" wykopałam otwór pod wykusz Tomek kończył to, czego już nie dałam rady bo na 130 cm jest już glina.
Do pomocy zaprosiłam kuzyna z kolegą, ale już jutro się nie pojawią bo są nieżywi ja z Tomkiem zresztą też. Uff, jak to dobrze, że dzieciaki są na wakacjach...
Na piątek załatwiłam / z bólem / cieślę do zaszalowania, a tu jeszcze 3/4 roboty przed nami
To zadzwoniłam do kopakowego, żeby przyjechał i wybrał to co się da, bo się zajedziemy, ale stwierdził, że podjedzie rano zobaczyć, czy coś da się zrobić Spieprzył robotę i jeszcze się zastanawia, czy podjechać ??? A wiem, że spieprzył, bo co ktoś przyjezdza i widzi to pobojowisko, to wini za to operatora koparki, podobno powinien sam zadecydować, że trzeba wybrać wszystko do zera i byłoby dobrze. Jak to usłyszałam, to podjechałam pod bar, zwerbować paru chłopa / do kopania w ziemi, nie koparkowego /, ale chętnych do roboty nie ma, nawet za przyzwoitą kasę, wrrr
No to jutro od rana rękawy w górę i kopiemy dalej.
Na zdjeciu Tomek w naszym własnoręcznym wykopie pod wykusz
http://images24.fotosik.pl/10/ecf69f68dcc370ebmed.jpg
I to, tak niewiele , co udało się zrobić
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia