Małpka, czyli śmiać się czy płakać?
Zadzwoniłam ponownie do PGE, żeby się dowiedzieć co słychać ws. mojej prośby o wycięcie drzew pod linią. Pan mi oznajmił, że wchodzili na geoportal, ale pojawiały się jakieś błędy i nie mogli zidentyfikować mojej działki (ale oczywiście nie raczyli do mnie zadzwonić - 1. wrrr...). Najlepiej, gdybym jednak podała dokładny adres. Po raz n-ty uprzejmie panu wyjaśniłam, że działka nie ma przypisanego adresu (2. wrrr...). No to, żebym przysłała mapkę. Wciąż uprzejmie wyjasniłam, że sznaowne PGE mapkę ma, ponieważ niedawno składałam wniosek o techniczne warunki przyłączenia do sieci wraz z mapką. A pan na to, że to w innym dziale, trzeba gdzieś tam chodzić, może z archiwum wyciągać (3. wrrr...). W tym momencie, to już się w.......m Na granicy opanowania spytałam, czy mogę wysłać mapkę elektronicznie. "Mailem znaczy się?" Tak, mailem. Mogę. Na jaki adres? "Pani poczeka". Więc pani czeka. W tle słychać "konsultacje". W końcu pan oznajmia, że nie wie, bo mu się tylko sama nazwa pokazuje bez adresu (4. wrrr...). Powiedziałam, że może ja w takim razie zadzwonię do sekretariatu, że tak chyba będzie szybciej. Po odreagowaniu (czytaj: wyrzuceniu z siebie wiązanki przekleństw), dzwonię do sekretariatu. Teraz pani szuka maila, w końcu mówi: "re03warszawa.pgedystrybucja.pl". Pytam "a małpka?". "Tak mam zapisane. Nie ma małpki. Tak pani spróbuje" (5. wrrr... + duża siła woli, żeby nie parsknąć śmiechem). "Ale w adresie mailowym musi być małpka" staram się mówić opanowanym głosem. "Chwileczkę". Po jakiejś minucie, małpka się odnalazła. Pani oznajmiła, że jest po "re03"
Czy w tym kraju będzie kiedyś normalnie???
5 komentarzy
Rekomendowane komentarze