Zaczynam warczeć...
Tak, niestety stało się. Przeważnie uśmiechnięta, wyrozumiała i naprawdę grzeczna Mona zaczęła warczeć. No dobra może nie jestem taka idealna na co dzień jak napisałam, ale od kilku dni można mnie porównać tylko do a to za sprawą projektu a raczej tego, że wciąż nie mam go w swoich łapkach. Jedyny minus jaki dotąd odkryłam jeśli chodzi o projekt indywidualny to właśnie tracenie cennego czasu. Jestem wściekła jak osa, bo obiecano mi, że dostane go i złożę wniosek przed majówką. Teraz już wiem że tak się nie stanie. Generalnie bardzo lubię mojego architekta, ale teraz mam ochotę go rozstrzelać. Wiedział dobrze jak mi się śpieszy Nadzieja umiera ostatnia, ale naprawdę już brak mi sił i wiary w to, że SSO zrobimy w tym roku, a pomyśleć, że marzyłam o SSZ
Jeszcze na dodatek wszystkim biednym w około się obrywa. Jestem tak nabuzowana i wściekła, że tak się wszystko sypie. Przez to wystarczy delikatnie mnie dotknąć bo o naciśnięciu na odcisk nie mówię i wybucham. Dostaje się mężowi kochanemu, mamie, tacie, rodzince, znajomym ba nawet nieznajomym. Nie lubię siebie takiej ale co zrobić jak jestem strzępkiem nerwów Chyba pójdę na jakąś terapię
6 komentarzy
Rekomendowane komentarze