Dzień 7 roku 2011
Sobota na działce... tfu! na budowie!
Małż od rana (do wieczora) pacykował disprobitem/dysperbitem Mazidło się skończyło a do pomalowania (nadal pierwsza warstwa) jeszcze trochę zostało. W sumie poszło jak dotąd 7 wiaderek. Następne bierzemy z bricomana, około 12 zł taniej na wiaderku.
"Przeszkadzajki" z mamą i babcią przyturlały się później. Maluchy dziś były mało aktywne na budowie , po utaplaniu w mokrym piasku drugiej zmiany ubrań, zostały spacyfikowane i zamknięte w aucie z babcią, gdzie dostały jedzonko i mogły się schronić przed wzmagającym się wiatrem i przelotnym deszczem.
Małżowa dziś szalała w "ogrodzie". W ten rok chyba wyrobię 200% normy na ilość posadzonych roślin Dostałam od znajomych las ligustrowych badyli (karczowali stary żywopłot) - małż przywiózł toto od nich w pamiętny wtorek 3 maja tego roku (ale mnie klął po powrocie, bo zmarzł i zmókł potwornie...).
Posadziłam też trzy bukieciki wdzięcznych białych smagliczek. Miodzio kfiatuszki...
A z pożytecznych roślinek - cztery selery naciowe i trzy korzeniowe - tak na próbę, czy się przyjmą na tej glebie.
Dodatkowo dostałam od moich przyszłych sąsiadów dwie samosiejki brzózek, malutkie takie, ale na dobry początek Dzięki!
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia