Małymi kroczkami...
Przede wszystkim przepraszam za zaniedbanie. Ostatnie dni to w zasadzie non stop praca i to nie nieraz dosłownie 24 na dobę więc nie miałam kiedy zajrzeć i wstyd mi strasznie. Mam nadzieję, że dziś nadrobię czytanie i pisanie. A więc tak: wciąż czekamy na projekt, podobno ma być gotowy w czwartek i oby bo ja w końcu go nie złożę to się zdenerwuję troszeczkę a nawet troszeczkę bardziej
Dobre wieści na szczęście też są. Mamy zaklepanego kierownika budowy. Bardzo fajny Pan zresztą polecany przez mojego tatę, który pracował z nim przez wiele lat. Tato mówi, że on jest najlepszy, nie daje sobie w kaszę dmuchać i wszystko musi być idealnie zrobione, bo jak nie jest cacy cacy to ekipa musi poprawić. Najważniejsze, że mamy do niego zaufanie i wiemy, że wszystkiego naprawdę przypilnuje a nie na przysłowiowe "odwal się" Jak powiedział na budowie jest minimum 15 razy. Znaczy 15-ście jeśli ekipa jest genialna i wszystko robią super, przy jakiś błędach poprawkach bądź niepewności co do wykonania jest tyle razy ile trzeba. Myślę, że współpraca będzie owocna Na dodatek kierownik polecił nam jedną ekipę. Pracował już przy ich budowach a raczej ich nadzorował i mówił, że był pod wrażeniem. Wszystko robią bardzo dokładnie, ale i w miarę szybko i jak to stwierdził "stawiają bardzo czysto ściany" czy jakoś tak. Ehhhh.. muszę się jeszcze tego żargonu budowlanego nauczyć. Od razu do nich zadzwonił przy nas i ufff... jeszcze na koniec lipca początek sierpnia nic nie mają, więc może szkoda że nie wcześniej, ale lepiej później a dobrze i tak czekamy od nich na wycenę. Jak będzie ok to mamy ekipę do budowy
4 komentarze
Rekomendowane komentarze