Mój dom jest taki - czyli to, co do wymiany (podłogi, ściany)
Podłogi.
Bolą mnie ich różnice w wysokości (6cm, jak nie więcej), zakryte deski płytami pilśniowymi
progi
i utrzymanie poziomu. Przy czym dodam, że prawidłowe ustawienie mebli lub jakichkolwiek szafek jest niemożliwe.
Najgorzej wygląda "parkiet" z płyty wiórowej.
Na samym początku chciałam go cyklinować, jednak po głębszych oględzinach, zrezygnowałam. Jest za mocno zniszczona (czyt. zmurszała i podgnita) stara podłoga z legarami w jednym z narożników. "Parkietową" podłogę mam również w przedpokoju. Z tym, że tutaj płyta jest położona w całości na samym betonie. I tego "betonowego" poziomu podłóg, zamierzam się trzymać w całym domu - dla mnie to punkt wyjściowy. Najbardziej nierówna i zniszczona jest podłoga w kuchni. Obecnie pokryta wykładziną PCV dla zakrycia tych nierówności i dziwnych płytek ułożonych i przybitych do desek. Po prawie dwóch latach, ta gruba wykładzina z filcem wygląda, jak wygląda.
Jednym słowem, po całości to wygląda mało ciekawie.
Ściany.
Nierówne. Tak samo nierówne są sufity, jak i ściany.
Jak widać, nigdy nie były gipsowane i szpachlowane. Aż tak bardzo tego nie widać w jednym z pokoi, kuchni i łazience, gdyż tam założyłam tapety. A przecież wiadomo, że tapeta potrafi zakryć wiele. "Ceratowe" tapety w przedpokoju i werandzie, "odziedziczyłam" po poprzednich właścicielach.
Nie były prawie wcale zniszczone, kiedy się wprowadzałam - także... wymyłam je i są - pewnie będą jeszcze przez jakiś czas.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia