nasz wniosek o PnB
utknął niestety w mrocznych czeluściach starostwa...
Zażądano ode mnie uzupełnienia dokumentacji. Że się wkurzyłam to mało powiedziane.
Dzwoniłam, pytałam co powinnam dostarczyć z wnioskiem.
Usłyszałam: "Proszę Pani my nie wymagamy niczego niezwykłego. Proszę dostarczyć projekt budowlany w 4 egzemplarzach, oświadczenie o dysponowaniu nieruchomością, PZT i warunki przyłącza prądu. I to wystarczy."
Wtedy mowę mi odjęło. Wow jaki fajny normalny urząd...
Drugi raz mowę mi odjęło po pierwszej rozmowie z panią zajmującą się naszym wnioskiem o wydanie pozwolenia na budowę.
Jak wyliczyła ile dokumentów trzeba donieść. I że już wysłała pisma 3 do nas w tej sprawie.
Trzeci raz mowę mi odjęło po tym jak uzupełniliśmy część dokumentacji, a pani znalazła kolejne rzeczy do poprawki.
Czwarty raz mowę mi odjęło, kiedy poszłam pani powiedzieć, że zgody na przebudowę rowu melioracyjnego nie przyniosę bo nie mam na działce rowu melioracyjnego w związku z czym nie mogę dostać zgody na przebudowę czegoś czego nie mam I urząd melioracji do którego mnie pani posłała (nazwa długa i skomplikowana) powiedział, że żadnego takiego pisma jak pani żąda mi nie dadzą, bo skoro napisali w WZ, że nie mają uwag to znaczy u mnie żadnego urządzenia melioracyjnego na działce nie ma.
Mam rów przy drodze, ale jak dowiedziałam się w zarządzie dróg jest to rów odwadniający w związku z tym nie potrzebuję zgody z melioracji na jego przebudowę.
W końcu mąż się "lekko zdenerwował" i zadzwonił do szefa tej pani. Szef powiedział, że "sprawa wróciła na właściwe tory". Przyznał nam rację, że jesteśmy nękani o rzeczy o jakie nie powinniśmy być nękani. Nie mówimy o potrzebnych dokumentach typu pismo o wyłączeniu z produkcji rolnej (a nie zostaliśmy poinformowani, że to konieczne).
Zobaczymy na ile nam ta interwencja szefa wydziału pomoże a na ile zaszkodzi bo pani ma podobno koligacje w urzędzie ...
Czekamy ciągle na 2 BARDZO ważne pisma
1. z ochrony środowiska i rolnictwa w starostwie - wyłączenie z produkcji rolnej (standardowo miesiąc czekania, molestuję panią jak mogę, ale jakoś tego nie widzę abym uzyskała to wcześniej - pani nie ma co drugi dzień w pracy, jest do tych wniosków sama, jest zawalona bo to czas kiedy takich wniosków jest najwięcej, itp., itd...)
2. od regionalnego dyrektora ochrony środowiska - wydział Natura 2000 - pozwolenie, opinia - ki czort - powinno być do odbioru w poniedziałek (ale zgapiłam się dzisiaj i nie zadzwoniłam do pana inspektora i nie wiem czy na pewno będzie na poniedziałek)
3. od powiatowego zarządu dróg - decyzja-zgoda na wjazd i projekt budowy zjazdu z drogi powiatowej (znowu nie wiem co dokładnie, bo kobitka tak się plątała w zeznaniach czego żąda, że już się pogubiłam) - sama już nie wiem, to jest taki gąszcz biurokratyczny, że nie ogarniam. Na ten głupi wjazd (Alicja nie używaj słowa głupi ) potrzebujemy tyle papierów, że głowa mała. Że zaczynam żałować, że nie zrobiłam go nielegalnie. Mimo, że jak kupowałam działkę to on tam był !!!!!!!! Tylko ja głupia nie wiedziałam, jak się te sprawy załatwia, żeby było dobrze.
No to sobie ponarzekałam.
Pozdrawiam czytających .
4 komentarze
Rekomendowane komentarze