doopa
no i tydzień w plecy. ekipa pewnie szczęśliwa, my trochę mniej... ale przynajmniej zaczęliśmy kopać te chaszcze i zielsko, co to ma korzenie na metr wgłąb ziemi.. potraktowałam ustrojstwo Roundupem no i zobaczymy, co dalej.. generalnie wszystko zaczęło się pier**, począwszy od okien.. pierwsze przymiarki do kuchni mamy już za sobą i oto Houston, mamy problem! Jedno z okien mój Majster Klepka wypuścił zbyt blisko rogu i nie mam miejsca na lodówkę.. no guzik mnie to obchodzi, ale będą musieli przesuwać otwór... poza tym zastanawiamy się nad sposobem prowadzenia instalacji elektrycznej, no i rozmieszczenia, gdzie, co i jak.. nie wiemy w dalszym ciągu, czy robić bruzdy i peszle, czy przyczepiać na mur.. no i ta pieprzona hydraulika... Tatuś mój się uparł, że hydraulikę będziemy robić po tynkach, a dla mnie to jest zupełnie bez sensu i nie wyobrażam sobie tego... hydraulikę po tynkach to się robiło w prlu, czego skutki można niestety podziwiać do tej pory np w blokach... no ale mam nadzieję, że dojdziemy do porozumienia.
skończyłam tabliczkę z adresem, teraz zabieram się za skrzynkę na listy, mam jeszcze do wyczyszczenia i pomalowania te nieszczęsne nogi od Singerów i wymyśliłam sobie, że ze starej, dębowej komody mojej Babci zrobię fajną szafkę pod umywalkę w łazience... oby wyszło
1 komentarz
Rekomendowane komentarze