Zaczynamy się grodzić......i właśnie skończyliśmy.
Kto mnie jeszcze pamięta? Dawno mnie tu nie było, witam po wyjątkowo dłuższej przerwie:). Życie toczy się tak szybko, ociągałam się ze wrzuceniem kilku zdjęć do tego posta, żeby był kompletny, ale i tak narazie nic z tego, a że na budowie zaczyna się znów.......po bardzo długiej przerwie coś dziać, więc muszę szybko nadrabiać, żeby kiedyś w końcu być na bieżąco. Trochę to skomplikowane ale tak to już jest, jak dziennik budowy pisze się z kilkuletnim opóźnieniem, a jednocześnie toczy się budowa. Uff....Jeszcze w marcu, gdy miał powstać te wpis jego tytuł miał brzmieć "Zaczynamy się grodzić........i nie wiemy, kiedy skończymy", a teraz już mogę napisać jak wyżej:), gdyż po 4 latach wreszcie się ogrodziliśmy:eek:, co prawda nie tak docelowo ale jednak. Wróćmy więc do roku 2007 aby kontynuować dziennik. Cały początek maja upłynął nam na wyjazdach na działkę. 1 maja stawialiśmy słupki graniczne na końcu działki w rogach, gdyż z jednej strony ten betonowy, postawiony przez geodete, sukcesywnie był "przyorywany" i przewracany. Wbiliśmy więc w ziemię metalowe pręty grube o średnicy jakieś 6 cm, wysokie na około 0,5 metra, żeby wyznaczały granicę działki, po coś chyba ten geodeta to wyznaczył. Pan rolnik poradził sobie i z tym, otóż wyobraźcie sobie, że się natrudził i za pomocą jakiegoś młota, pewnie specjalnie przywiezionego na pole wbił ten pręt w ziemię. Jak się okazało po kilku latach, przeszkadzał mu w zawracaniu traktorem:eek:. A nam był potrzebny, żeby wyznaczał koniec działki i do przywiązania sznura pod wyznaczenie przyszłego ogrodzenia.Ale się rozpisałam ale jak dokumentacja, to dokumentacja:), no i jeszcze jako ciekawostka o niewątpliwych urokach, w każdym tego słowa znaczeniu, graniczenia z polami uprawnymi. Z jednej strony letni szum kłosów, a z drugiej .....no właśnie. Ale nic to, wolę te kłosy, te łąki, ten szum, ten zapach (skoszonego siana, czasem sterty obornika:D), niż spaliny, miejski hałas i sąsiadów obok, nad i pod. 1 maja było bardzo zimno i nawet prószył śnieg. Wywrotka przywiozła żwir, nawet tego nie planowaliśmy ale przejeżdżała naszą drogą, więc zatrzymaliśmy ją i za jakiś czas mieliśmy już stertę żwiru z niedalekiej żwirowni. Weronia się cieszyła.
2 maja też byliśmy na działce, tata kopał dołki pod słupki, mama trochę pomagała, trochę się bawiła z Weronią.
Czwartego maja byliśmy tylko we dwoje, zrobione pięć słupków. Dodam tylko, że kopanie dołków, mieszanie betonu odbywało się ręcznie przy pomocy łopaty i taczki, a woda była przywożona z miasta w różnych pojemnikach:eek:. Przez co trwało to tak długo i szło mozolnie ale było fajnie, dziś wspominam to z wielką przyjemnością. 5 maja- byliśmy wszyscy razem na działce, kolejne trzy słupki. Fajnie to wygląda. I w tym miejscu miały być zdjecia zdjęć słupków z albumu papierowego, postaram się niedługo je wrzucić. 19 maj i kolejne pięć słupków, jest już czternaście. Tak nam zeszło do końca maja, 26 kosiliśmy pierwszy raz trawę wokół słupków i dołków zakupioną specjalnie na tę okazję podkaszarką, która później też się przydała. Mam nadzieję, że was nie zanudziłam, kto jest cierpliwy i ciekawy dalszych postępów, zapraszam i do następnego:bye:.


0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia