Nasz dom - z góóórą!
Witajcie kochane Dziewczyny-Komentatorki i wszyscy inni Czytelnicy!
Tak, wiem, dziś tytuł wpisu jest mocno nieortograficzny, ale za to odpowiednio emocjonalny, podjęłam bowiem "męską decyzję" i poprosiłam projektanta o podniesienie ścianki kolankowej do 1.60! Obie z córcią staniemy więc przy niej spokojnie, nasi wysocy mężczyźni już nie, ale mój tata i tak skomentował, że buduję piętro - nie poddasze... W sumie podobno wiele osób tak robi - zawsze łatwiej sensownie zagospodarować wyższą przestrzeń, zwłaszcza gdy nie jest wielka. Poprzeglądałam też różne rady - podniesienie wysokości poddasza ma plusy i minusy - ale ja widzę teraz same plusy! Tym bardziej, że podniesienie dachu sprawiło, że powstała w ten sposób obiecująca przestrzeń między sufitami poddasza a samym dachem...w dodatku już w projekcie ciut doświetlona, bo zamiast typowego wyłazu dla kominiarza ma być okno dachowe. Okupiłam tę zmianę inną - zamiast dachówki Brassa będzie blachodachówka - teraz zbieram pilnie informacje: JAKA?? Na pociechę: dach z blachy podobno układa się krócej, więc może i termin zamieszkania w naszym wyczekanym domku troszkę się przybliży?... To w kwestiach materialnych. A teraz będą personalne . Możecie sobie wyobrazić minę projektanta, gdy nasz menadżer projektu przekazał mu moją prośbę?? Projektant generalnie jest bardzo w porządku: naprawdę zna swój fach, kulturalny i ma coś, co można by nazwać empatyczną wyobraźnią. Gdy przyjechał do nas, aby omówić koncepcję domu, w lot chwytał o co nam chodzi i sam proponował pewne rozwiązania, które odpowiadały naszym potrzebom, a których ja nie zgłaszałam, bo nawet nie wiedziałam, że tak mogłoby być. Był też bardzo otwarty na rozwiązania nietypowe (np. drzwi do pokoju w skośnym, ściętym narożniku pokoju, cała strefa kuchenna), a jednocześnie, jeśli wiedział, że coś się nie sprawdzi, to od razu o tym mówił, angażował się w znalezienie innego rozwiązania, które w równym lub nawet większym stopniu zaspakajałoby jakąś zgłoszoną przez nas potrzebę (tak było np. z "upchnięciem" natrysku w dolnej łazience lub "wykrojeniem" garderoby obok 3 sypialni na 40-metrowym poddaszu!). Może tacy są wszyscy projektanci...ale na pewno wszyscy tacy powinni być! Nie zmienia to jednak faktu, że nawet TAKI projektant nie lubi zmian, gdy już ma szykować dokumentację...i tu właśnie po raz kolejny doceniłam, że mam pośrednika: menadżera projektu. Trzeba przyznać, że w tej firmie rzeczywiście reprezentuje on klienta, a pan S. jest w dodatku energiczny, uśmiechnięty, bardzo uprzejmy i ...skuteczny. Naprawdę cieszyłam się, że to on będzie rozmawiał o zmianach - i są! A dziś miałam telefon, że może przed Bożym Ciałem uda się złożyć dokumenty o pozwolenie na budowę. Oby - bo jak urzędnicy porozjeżdżają się na wakacje, to będzie trzeba odczekać maksymalny ustawowy termin i domku w tym roku nie zobaczymy...
No, ale póki co idzie dobrze i tego trzeba się trzymać - wiara czyni cuda
1 komentarz
Rekomendowane komentarze