Zalewamy...
Planowaliśmy zalać strop albo 2.06 w popołudniowo- wieczornych godzinach, albo jakby sie nie wyrobili z szalowaniem to 3.06. Mąż wziął sobie urlop na piątek 3.06 żeby do nas dojechać i też uczestniczyć w tym ważnym wydarzeniu (jakbyśmy lali w czwartek wieczorem to też by zdążył dojechać po pracy) i na spokojnie czekaliśmy aż ekipa skończy przygotowania. I tu niespodzianka- tak jak wspominałam w poprzednim wpisie gdy na budowę wrócił majster tempo robót znacznie wzrosło i w środę raniutko zostałam uraczona informacją, że strop, a jakże, będzie lany w czwartek z tą tylko różnicą, że nie wieczorem a o 8:30 rano co wiązało się z tym, że Mąż, który kończy pracę o 16 nijak nie zdążyłby do nas dojechać... Sklonować go w jeden dzień też się nie dało;)
Na szczęście Szef mojej drugiej połowy ma dobre serce:) i pozwolił aby Misiek miał wolne również w czwartek:wave:
Oczywiście zalalibyśmy strop i bez niego, ale po pierwsze aż mi szkoda było, że może go kolejny etap ominąć, a po drugie temperatury oscylowały koło 30stopni i ktoś musiał go podlewać co najmniej trzy razy dziennie zaczynając od czwartkowego popołudnia, a ja z brzuszkiem raczej nie ryzykowałabym wdrapywania się po drabinie;)
Beton zamówiony był na 8:30, a przyjechali o 8:00- z jednej strony rozkładała się pompa, a z drugiej ekipa szybciutko kończyła zbrojenia.
Skończyli koło 12 i od tego momentu nasz Bożydar wygląda jak ogromny naziemny bunkier:) Jest to najmilszy i najpiękniejszy bunkier jaki w życiu widziałam;)
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia