Dach coraz bliżej...
Po sianokosach nasza ekipa wróciła na pole walki. Zafoliowali dach membraną dachową (Tyvek Ultra). Wyprowadzili już kominy do docelowych wysokości. Zrobili więźbę pod pokrycie płaskich lukarn... Własnie! Apropos płaskich lukarn - biliśmy się długo z myślami czym je pokryć. Był pomysł na blachę z tytan-cynku, żeby zapewnić trwałość pokrycia. Jako, że nasza ekipa nie robi pokryć blaszanych na rąbek, musieliśmy sprowadzić do tego zadania dekarza, który takowe kompetencje posiada. Znaleźliśmy jednego majstra, który przyjechał do nas na budowę i zaczął się wymądrzać. A to blacha, którą używamy do obróbek jest bardzo kiepska i za 2-3 lata to będzie ją trzeba wymieniać. On w każdym razie w takiej nie robi. A to cena jego robocizny za m2 samego pokrycia to 150 zł. Generalnie, nie przypadł do gustu ani Żonie ani Staszkowi (z którym stosunki się już ustabilizowały ). Jedyną korzyścią płynącą ze spotkania z tym delikwentem było to, że odwiódł nas od płaskiego pokrycia blachą z tytan-cynku. Zimą śnieg będzie na takiej lukarnie zalegał i często na przemian się topił i zamarzał. Jego ciężar może powodować zerwanie lutowanych połączeń blachy i tym samym przecieki. Zaproponował wykonanie pokrycia z folii EPDM. Jednak postanowiliśmy zasięgnąć opinii osób, które już Mandragorę wybudowały. Okazuje się, że zastosowali oni na daszki lukarn zwykłą papę termozgrzewalną (na papie podkładowej) – tak zresztą jak jest w projekcie!. Na razie u nich działa. Takie pokrycie ma swoje zalety: jest tanie, lekkie i zawsze można na to zastosować po pewnym czasie coś innego. Rozmawialiśmy ze Staszkiem i mówi, że to jest rzeczywiście najlepszy pomysł. Obiecał, że tak zrobi pokrycie z papy, i że gwarantuje, że wytrzyma długie lata. Tak też zrobimy, co spowoduje, że oszczędzimy na kosztach jakieś 4 tys. zł.
Poniżej kilka fotek z prac (stan na 29 czerwca)
Od strony zachodniej połać dachowa jest już zafoliowana. Komin jeszcze do uzupełnienia o jakiś 1 metr. Z kominem też były przejścia. Zabrakło nam 3 sztuk pustaków keramzytobetonowych i 2 wkładów ceramicznych glazurowanych. W tym celu pojechałem swoim samochodem osobowym prawie do Dobczyc, do składu Axbud, gdzie handlują kominami w systemie Plewa. Wcześniej dzwoniłem czy mają te kawałki komina, które potrzebujemy. Powiedzieli, że tak, są. Pojechałem czym prędzej ok. 40 km, żeby dowieźć ten komin. Okazało się jednak, że jak przyjechałem na miejsce mają tylko jeden wkład ceramiczny glazurowany. Oczywiście z mojej strony znów wielki nerw. Nie po to jechałem tyle kilometrów, żeby usłyszeć, ze jednak nie mają wszystkiego co potrzebujemy! Na domiar złego miałem ważne spotkanie w pracy i bardzo się spieszyłem. Nie dyskutowałem za wiele tylko zabrałem się i pojechałem. W połowie drogi do Krakowa zorientowałem się, że zostawiłem u nich półkę nad bagażnikiem, którą wyjąłem podczas ładowania kominów. Jednym słowem… fcuk!!! Półki do dziś jeszcze nie mam. Jeżeli chodzi natomiast o kominy Plewy to jest z nimi problem na wschód od Katowic. Poznań, Wrocław, Górny Śląsk – tak, jest wiele hurtowni, gdzie tego typu kominy sprzedają. Natomiast okolice Krakowa – bida… Na szczęście okazało się, że mamy koleżankę w Żorach, która w miejscowej hurtowni zakupiła nam kawałek komina i przywiozła po drodze do Krakowa. Uff… Jutro muszę zadzwonić po tą moją półkę :/
Widok na dom od strony północno-wschodniej. Na tarasie nad garażem widać złożoną dachówkę gotową do ułożenia na dachu.
Tutaj widok od północy
Tak wygląda konstrukcja z krokwi pod lukarnę.
A to nieszczęsny wieniec nad ścianą szczytową, o którym była mowa w poprzednim wpisie.
Edytowane przez C-u-b-e
5 komentarzy
Rekomendowane komentarze