Na początku było słowo...
Właściwie nie słowo, raczej gadanie - jakby było fajnie mieć domek. Czyli standardzik wśród ludzi młodych duchem i prawie młodych ciałem Niestandardowe było to, że hacjenda miała być z drewna - taka westernowo-góralska. No a jak już przegadaliśmy parę dzionków i parę nocek , a na dodatek spadło na nas trochę kasy to tak jakoś coraz dalej zaczęliśmy się wypuszczać na rowerkach, niby to dla łyknięcia powietrza, ale tak naprawdę, żeby przyfilować kawałek fajnego lasku albo łączki, z dala od miasta i cywilizacji ale, ale, ale - żeby jednak "prund" i woda były gdzieś niedaleko
No i doigralismy się. Po oglądnięciu 150 działek byliśmy wciąż w rozterce bo zawsze cos było nie tak, a to położenie, a to sąsiedztwo, a to cena, a to brak "prundu". Wciąż wracaliśmy natomiast do jednej z nich, która co prawda nie spełniała kilku wstępnych warunków, bo szkoła dość daleko, bo brak sklepu, ale......no prund był. I woda też. Na dodatek pięknie wokół. Dookoła las, no i ten zaaapach
Rach ciach i decyzja zapadła. Kupujemy. W dwa dni było po wszystkim. W dodatku niedrogo - cosik za ładnie mi to wyglądało. Żadnych komplikacji ? Cholerka, skoro tak dużo szczęścia to może by tak skreslić jakieś numerki w lotto ?
Edytowane przez marmur7
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia