Płotek i pierwszy zonk.
Podekscytowany wizją pierwszych słupków ogrodzeniowych zamawiam wywrotkę żwiru i... mamy pierwszy zonk. Pan wywrotkowy przyjedża, pyta się gdzie zrzucić żwirek. Mówię tu i tu. Podjeżdża więc we wskazane miejsce i ...tył ciężarówki zakopuje się po osie. Z szoferki słyszę zaintonowane śpiewną polszczyzną k...! i ch... ! Okazuje się, że samochód wjechał w miejsce gdzie niedawno poprowadzono rurę wodociągową ( droga gruntowa). Dziurę zasypano ale oczywiście nie ubito. Leżymy więc na całego.
Wyskoczyłem z pracy tylko na chwilę, żeby wywrotkowemu zapłacić, nie przewidywałem żadnych sensacji, w lekkich bucikach i koszulce, a na dworze 2 stopnie Celsjusza. Przeszedłem pare metrów po mokrej trawie i czuję, że w butach mi chlupie. Tymczasem wywrotkowy dzwoni po pomoc - ma ona przyjechać za godzinę lub dwie. Wczesniej nie da rady. Ja juz się trzęsę jak galareta, nawet ogrzewanie w samochodzie nie pomaga. Wyobraźnia życzliwie podpowiada, jak długo będę się kurował po tej przygodzie. Wreszcie przyjeżdża ciężarówka gigant, wyciąga kolegę, a ten wywala żwir na działkę. Płacę więc wywrotkowemu, który na do widzenia mruczy, że nigdy juz tu nie przyjedzie. Trudno, nie zdążyłem sie jeszcze w nim zakochać, jakos przeżyję
Piach jest, możemy zaczynać robotę
Edytowane przez marmur7
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia