Plusy i minusy...
Zacznę od minusów:
prace przygotowawcze (skuwanie gzymsów i części daszku od werandy - robione we własnym zakresie), jakie były w planach jeszcze przed wymianą dachu, w połowie nie będą wykonane. Smuci mnie to troszkę, gdyż miały one, z lekka obniżyć mi koszty robocizny ekipy od dachu. Cóż... skoro nie można to nie można. Majster od dachu uprzedzał mnie, by tego nie robić. Ale, nie wspomniał, dlaczego? Teraz już wiem, dlaczego - skucie gzymsów, mogłoby spowodować osunięcie się całej dachówki. A tego, przecież, nikt by nie chciał. Przynajmniej ja, bo zostałabym bez dachu nad głową. Dobrze - przełknęłam już to i pogodziłam się z faktem, że podczas remontu nie ze wszystkim i nie na wszystkim można zaoszczędzić. Ale, jak to mówią - nie ma tego złego, coby na dobre nie wyszło. Jeśli nie można skuć gzymsów (podtrzymują dachówkę), to można skuć daszek z werandy i podmurować ją wyżej. A, to już można spokojnie zrobić - byleby tylko pogoda dopisała, bo ona coś ostatnio szwankuje.
Teraz plusy:
pogoda pogodą - jaka była wczoraj, taka i będzie dzisiaj - czyli do kitu, bo pada.
Jednak, dzień wczorajszy zaliczam do udanych
- klinkier na kominy jest kupiony i przywieziony
- zaprawa do klinkieru również.
Mam tylko nadzieję, że te 15 worków mi starczy.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia