Dom szyty na miarę

Anielską cierpliwość ma ten wykonawca. Ja bym nie wytrzymał z takim inwestorem.

<blockquote data-ipsquote="" class="ipsQuote" data-ipsquote-contentapp="blog" data-ipsquote-contenttype="blogs" data-ipsquote-contentid="114264" data-ipsquote-contentclass="blog_Entry"><div>Anielską cierpliwość ma ten wykonawca. Ja bym nie wytrzymał z takim inwestorem.</div></blockquote> <p> </p><p> To nie tak.</p><p> Może na pierwszy rzut oka sprawa wygląda zabawnie, ale takie są uroki budowania się w zagospodarowanym terenie, pomiędzy istniejącymi sąsiadami. Wszyscy sąsiedzi są tu od dawna, mają "swój świat", a nasza budowa burzy ten świat. Czasami ten, czy inny zareaguje alergicznie na nasze poczynania - podczas budowy stosunki sąsiedzkie są bardzo delikatne i trzeba mieć to na uwadze. Jeśli np. budowlańcy przesypują ziemię na wypielęgnowaną działeczkę sąsiada, to nie ma co kręcić nosem, tylko posprzątać i poprawić poziom terenu, tak żeby dalej się nie sypało.</p><p> </p><p> A nasz wykonawca od razu wiedział gdzie buduje i jakie są uwarunkowania na działce. Poprzedniego wykonawcę, chyba one przerosły, bo wcześniej prowadził budowy głównie "w polu".</p>