Jak Andre, Zosia-samosia, dom budował.
Mając już gotową koncepcję rozkładu pomieszczeń, zabieram się za wybór materiałów i konstrukcji budynku.
Zainteresował mnie Ytong. Przeglądam MURATORA, odwiedzam hurtownie budowlane w poszukiwaniu informacji o tym materiale.
Jeżdżąc po okolicy zwracam uwagę na budynki o bielusienkich jak świeży śnieg ścianach.
Rozmawiam z ich właścicielami, każdy zadowolony z wyboru.
Jeden mówi:- Panie, świetna technologia, dwóch ludzi wystarczy by mury postawić. I nie ma "polskiego robotnika na budowie", całego tego bałaganu z piachem, wapnem, betoniarką...
Drugi mówi:- Tylko murarza wynająłem, sam byłem pomocnikiem, dwa tygodnie i mury stoją, a jakie równe...
W międzyczasie załatwiam Warunki Zabudowy, żeby wiedzieć co można, a czego nie.
Materiał na ściany zostaje wybrany, będzie nim Ytong.
Dobieram nawet długości ścian żeby odpad materiału był możliwie mały.
Np. ściany szczytowe mają długość równą 16x długość bloczka + jedna jego szerokość, podobnie ściany kuchni i sypialni od strony ogrodu 7x dł bloczka + jedna szerokość, itp, itd.
Jakoś nie mogę pozbyć się tej manii projektowania (przez wiele lat konstruowałem sprzęt estradowy dla muzyków, wzmacniacze, zestawy głosnikowe...).
Kolej na konstrukcję dachu.
Mój drugi rozmówca buduje dom z poddaszem użytkowym. Pokazuje mi co się porobiło z krokwiami, pokazuje jak z płatwi kalenicowej zrobiła się śrubka (musiał ją wymienić). Nie podoba mi się to.
Myślę sobie tak: skoro z założenia mam mieć budynek parterowy bez użytkowego poddasza może warto zrobić konstrukcję kratownicową, z sufitem podwieszanym, propagowaną przez MURATORA?
50 km ode mnie jest wytwórnia takich konstrukcji. Jadę na zwiady.
Jakieś takie cienkie te "ekierki", no ale "pracują w pionie", górny pas współpracuje z dolnym poprzez krzyżulce...Chyba mocne... Podbitkę będzie można bezpośrednio do dolnych pasów mocować, sufity zrobi się z płyt karton-gips...powinno wyjść taniej niż wlewanie betonowego stropu o powierzchni 120m2 i robienie tradycyjnej więźby dachowej z niesezonowanego drewna.
Zapada decycja. Dach będzie miał konstrukcję kratownicową. Nie będzie mnie kusiło adaptowanie poddasza, nawet nie ma gdzie umieścić wygodnych schodów.
Zresztą ludzie, którzy wybudowali domy z użytkowym poddaszem teraz budowaliby parterowe (przynajmniej ci, z którymi miałem okazję rozmawiać), codzienne bieganie po schodach przestało ich fascynować.
Właściwie to ja nie przepadam za pomieszczeniami ze skośnym sufitem.
Do rozstrzygnięcia pozostaje kwestia piwnicy. Na pewno nie pod całym domem, może pod częścią gospodarczą? Tylko gdzie wpakować schody? Znów te schody. A tam, nie będę kopał takiej dziury w ziemi, robił ław schodkowych...
Teraz jednak ten kawałek piwnicy by się przydał.
Trudno, będzie taniej.
Mając szkic projektu, wybraną technologię budowy i ustaloną konstrukcję dachu idę do wujka-projektanta. Ktoś musi przecież zrobić formalny projekt. Ustalamy jeszcze rodzaj pokrycia dachu.
W firmie, tej od dachów, przekonywali mnie, ze ta konstrukcja wytrzyma ciężar dachówki cementowej czy ceramicznej. Wujek kręci nosem: - Cienkie te patyki - mówi. - Damy coś lżejszego - i wpisuje w dokumentację płyty faliste ONDULINE.
Teraz ja kręcę nosem.
Później decyduję się na blachodachówkę chociaż w papierach zostaje płyta falista. "Drobne" odstępstwo od projektu.
Mając gotowy projekt architektoniczno-budowlany załatwiam jeszcze sprawy przyłączy. Wujek pomaga, zna parę osób więc wszystko idzie w miarę gładko.
Wreszcie dostaję "Pozwolenie na bodowę". Jest zima, musimy poczekać parę miesięcy.
Warunki zabudowy, projekty i pozwolenia na budowę przyłączy energetycznego, wod-kan i gazowego też zostają załatwione.
Ale tych papierów trzeba nazbierać...jeszcze ZUD... o mapkach nie wspominając.
Że też ludziom chce się budować w takich warunkach...
Na wiosnę a właściwie prawie latem zaczynamy.
Ale to już w kolejnym odcinku.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia