Jak Andre, Zosia-samosia, dom budował.
Niech się mury pną do góry.
Wreszcie przyszła kolej na najbardziej spektakularną część budowy - ściany i dach.
Jako materiał na ściany zewnętrzne i działowe został wybrany Ytong. W czasie gdy obmyślałem koncepcję domu nie widziałem w pobliskich hurtowniach innego betonu komórkowego o chociażby zbliżonych właściwościach.
Ponadto przy zakupie Ytong'a w cenę materiału był wliczony klej (jeden worek na paletę bloczków) i transport na miejsce budowy oraz usługa precyzyjnego wypoziomowania pierwszej warstwy bloczków (rzecz podstawowa w tej technologii). Do załatwienia pozostał tylko rozładunek palet i przewiezienie ich z ulicy na działkę. Wjazd ciężarówek bezpośrednio na plac budowy był niewykonalny.
Odwiedziłem kilka miejscowych firm posiadających wózki widłowe i niestety prawie żaden nie nadawał się do jazdy po nieutwardzonym gruncie. Jedyny wózek zdolny do takich popisów był zepsuty bez widoków na naprawę w przewidywanej przyszłości.
W jeszcze jednej firmie powiedzieli, że przyślą wózek, który sobie z takim terenem poradzi. No dobra... zobaczymy.
Zamówiony materiał dotarł na miejsce o ustalonej godzinie, a wózka nie ma... no nareszczie przyjechał. Kółka miał rzeczywiście trochę większe niż inne wózki, ale patrzyłem na niego z obawami tym bardziej, że w nocy sporo padało i grunt trochę rozmiękł.
Pierwsza paleta wjechała na plac bez problemu, druga jako tako, przy trzeciej widlak zakopał się na amen. Potrzebna była pomoc jednej z ciężarówek, aby go z tej pułapki wyciągnąć.
I teraz dylemat, co z tym fantem zrobić? Podejmuję decyzję, że palety zostaną ustawione na skwerku tuż przed płotem, najwyżej zapłacę mandat za niszczenie zieleni. Później bloczki będą przenoszone ręcznie w miarę posuwania się roboty.
Teraz rozładunek odbył się już bez żadnych zakłóceń, a zamiast siatki miałem "murowany" płot.
Chyba tydzień później przyjechał fachowiec z Ytonga, aby przy pomocy niwelatora ułożyć pierwszą warstwę bloczków i udzielić instruktażu mojemu murarzowi (choć ten już budował w tej technologii).
Teraz wyszło coś, czego się fachowiec nie spodziewał. Różnica poziomów w narożnikach fundamentu nie przekraczała 4 milimetrów!!! A fundamety mają obrys 10x13,8 m.
Rozpoczyna się wielkie murowanie. Dorabiam w betoniarce zaprawę cementową 1:3 i ruszamy.
Fachowiec ustawia niwelator i po kolei kładzie bloczki narożne wyrównując ich położenie, aby były na jednym poziomie. Następnie rozpoczyna układanie pierwszej wartwy pokazując, jak prawidłowo należy dokładać kolejne bloczki. Potem pałeczkę przejmują mój majster z pomocnikiem.
Do donoszenia bloczków zatrudniam tych samych chłopaków, którzy przedtem pomagali mi przy sypaniu i ubijaniu piachu.
Robota posuwa się szybko. Niewątpliwą zaletą wybranej technologii jest to, że zaprawę murarską, a właściwie klej dorabia się we wiaderku przy pomocy wiertaki z zamocowanym mieszadłem. Proste i skuteczne.
W trakcie murowania przez murarza kolejnej warstwy bloczków jego pomocnik sprawdza dwumetrową łatą warstwę poprzednią i wielką pacą z grubym papierem ściernym wyrównuje drobne odchyłki zmiatając pył szczotką.
Po kilku dniach dom zaczyna nabierać kształtów, a Piotrek z Mikusiem przechadzali się po wnętrzach:
http://piotrala.republika.pl/mury01.jpg
a po jeszcze kilku dniach ściany osiagają zadaną wysokość:
http://piotrala.republika.pl/mury02.jpg
te kikuty na wierzchu wieńca to kotwy, do których będzie przymocowana konstrukcja dachu.
Wieniec został wylany razem z nadprożami okien. Nadproża są wykonane w systemowych kształtkach U tzw. "uszalach", a szalunkiem dla całego wieńca są płytki Ytong o grubości 7,5 cm.
Zbrojeniem zajął się stary fachowiec polecony przez murarza. Kierownik budowy też go znał. Przy wylewaniu wieńca uczestniczyłem obsługując betoniarkę i kręcąc w niej B15, a może jeszcze lepszy...
We wrześniu pogoda była fatalna, ciągle padało. Musiałem zabezpieczać wierzch ścian przed deszczem, aby nie namiękły. Wystarczyło ułożyć na murach pasy folii i przycisnąć je cegłami.
Z chudziaka zbieraliśmy wodę wylewając ją na zewnątrz.
W październiku znowu wyjrzało słońce.
Teraz do pracy przystąpili dekarze. Konstrukcję więźby dachowej zamówiłem we Włocławku w firmie spcjalizującej się w tego typu usługach. Jest to konstrukcja identyczna, jak ta stosowana w "kanadyjczykach". Uznałem, że przy poddaszu nieużytkowym tego typu rozwiązanie jest tańsze, niż wylewanie betonowego stropu i tradycyjna konstrukcja więźby.
Majster zaczął od wyznaczenia osi budynku. Z pomiarów wyszło, że długości ścian szczytowych na poziomie wieńca różnią się o niecałe 3mm na 10 metrach!!!
- Chłopaki wyrzucać calówki, tu bedziemy suwmiarką mierzyć - żartował, i "ekierki" powędrowały na górę:
http://piotrala.republika.pl/dach01.jpg
Dekarze wykonali też konstrukcję werandy od strony ulicy:
http://piotrala.republika.pl/dach02.jpg
a murarz podciągnął ściany szczytowe powyżej wieńca i wymurował jeden z kominów:
http://piotrala.republika.pl/dach03.jpg
drugi komin, ten od kominka, postanowiłem wybudować później, bo nie mogliśmy się zdecydować, czy kominek ma być otwarty, czy z wkładem grzewczym, a z tym wiązało się usytuowanie i wielkość komina. Błąd, takie rzeczy należy definitywnie ustalić przed rozpoczęciem budowy.
Dekarze dokończyli swój odcinek pracy kładąc folię wstępnego krycia Antivil 140 UVT, nabijając kontrłaty i łaty (zostały one wcześniej zaimpregnowane Boramonem 170):
http://piotrala.republika.pl/dach04.jpg
a następnie położyli pokrycie z blachodachówki SARA w kolorze ceglastym i zamontowali orynnowanie KANION Wavin.
Efekt tych prac wyglądał tak:
http://piotrala.republika.pl/dach05.jpg
Ciąg dalszy niebawem...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia