Start poddasza
Ostatnie dwa tygodnie spędziliśmy na:
-polewaniu stropu (akurat było u nas sucho i słonecznie
- przesadzaniu części roślin na rozsadnik
- uruchomieniu miniciągniczka i orce - najpierw przyjechał sąsiad dużym ciągnikiem i z kultywatorem a potem już małżonek osobiście tym maluchem jeździł. Wyrób nazywa się ROBI, wyprodukowali go Węgrzy jeszcze w poprzedniej epoce (1984 r.) i przez ostanie 20 lat sobie czekał na lepsze czasy. Odpalony - zadziałał, trzeba było tylko wymienić sprzęgło, na szczęście jeszcze są dostępne na rynku. Potrzebuję kompostu!!! Mój udój z ostatniego roku wystarczył na 10 % powierzchni planowanej do zasilenia. Ziemia po zaniedbanym maliniaku jest bardzo jałowa i będzie wymagała sporo pracy.
- porządkach w drzewostanie - poprawieniu wiązania na czereśni ptasiej i wycince jednej schorowanej jabłonki w sadzie.
Dziś po dwóch tygodniach od wylania stropu Pan Wykonawca wrócił na budowę i rozpoczął murowanie ścian parteru.
W sobotę (choć to jeszcze nie wiecha, ale przynajmniej jest pogoda) robimy Święto Pieczonego Kartofla. Ziemniaczki czekają, bigos zaczęłam gotować już dziś.
Oczywiście w weekend kolejna porcja roślinek pojedzie na swoje nowe (na razie przejściowe) miejsce.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia