Mały domek w wielkim mieście
26.04.2011
Kolejne przypomnienie, że czekamy na papiery do pozwoleń... Przez ponad miesiąc nic kompletnie się nie działo: ceny schodów dalej nie znamy, nie mamy papierów o pozwolenie na podłączenie kanalizacji (miały być wcześniej niż papiery o PnB), nie ma poprawionych planów...
Znów się zaczyna nerwówka, projektantka nie odpowiada na moje telefony, niby zawalona robotą jest, cierpliwość mi się kończy... Ma oddzwonić, ale oczywiście potem nie oddzwania... To nie do pomyślenia żeby prywatna firma tak pracowała. Wiem, konkurencja na rynku wymusza cięcia kosztów i oni idą w jakość domów (dobre materiały) i w zamian tną kapitał ludzki (mało projektantów do planowania, a cała masa klientów). Ale to już jest przegięcie... Normalnie to pewnie klienci biorą domy z katalogu przestawią dwie- trzy ścianki, zmienią jedno czy dwa okna i biorą wszystko co zaproponuje im projektant. Ja mocno odstaję od tego schematu, bo wiem czego chcę i nie dam sobie kitu wcisnąć. Nasz dom nie jest rozbuchany architektoniczenie ani super udziwniony, a i tak mam odczucie jakbym była niewiadomo jak wymagającą i upierdliwą klientką. Ostatnie poprawki zrobiłam w lutym, zaraz będzie pół roku od rozmowy planującej a papiery dalej niegotowe. Nie mam już siły...
07.05.2011
No i dzisiaj wybuchłam...
Kolejny raz nasza projektantka była nieuchwytna... Pani z centrali pouczyła mnie, że nie mogę dzwonić codziennie, jak nasza projektantka będzie miała czas to oddzwoni. No to wygarnęłam wszystko co mi na sercu leżało: że raczej nie oddwoni bo ewidentnie mnie unika, że przez pół roku czekamy na poprawiony protokół i plany, że dalej nie znamy ostatecznej ceny domu, że na cenę schodów czekam ponad miesiąc, że to niedopuszczalne żeby tak traktować klientów... Pani chyba się mnie wystraszyła...
Na moją nerwówkę i chęć rzucania talerzami, M zaregował spokojnie i rzeczowo: napisał ultimatum do naszej firmy. Natychmiast mają spełnić listę naszych warunków (cena domu, papiery mają być gotowe do końca miesiąca, przedłużenie gwarancji ceny) albo rozwiązujemy umowę z ich winy. I spotkamy się w sądzie...
10.05.2011
Podziałało...
Dziś dostaliśmy przesyłkę kurierską z ostatecznym protokołem, planami i ceną domu. Wszystko wygląda dobrze, cena domu też. Teraz muszę posprawdzać jeszcze raz wszystko na rzutach. Potem musimy postawić parafki w kilkudziesięciu miejscach i wysłać z powrotem.
15.05.2011
Przesyłka kurierska z podpisanymi papierami pojechała do naszej projektantki.
Podpisywanie wszystkich świstków zajęło nam pół godziny.
Jednego babola znalazłam, brakuje punktu świetlnego nad zlewem. Reszta na szczęście się zgadza.
26.05.2011
Kolejny raz wysłaliśmy przypomnienie o pozwolenie na podłączenie kanalizacyji. Zupełnie jak grochem o ścianę, zero odzewu... A to pozwolenie powinno być złożone 6 tygodni przed złożeniem papierów na PnB. Mam nadzieję, że to nie będzie problem i urzędnicy pójdą nam na rękę jak złożymy oba podania jednocześnie.
Po południu nasza projektantka zadzwoniła, że jest problem z żaluzjami przy narożnych oknach. Ocieplenie okna jest innej szerokości niż ocieplenie ściany. I albo 1.żaluzje będą w zewnętrzych skrzynkach albo 2.trzeba rozdzielić okna i wtedy będzie zintegrowane z ociepleniem i niewidoczne albo 3.zwiększyć grubości ocieplenia domu. Opcja pierwsza: nie – nie podobają mi się metalowe skrzynki nad oknami, opcja druga: hmmm... – schowane żaluzje ale między oknami jest spory słup w narożniku; opcja trzecia: hmmm... – zostaje okno narożna ale trzeba zapłacić za zwiększenie grubości ocieplenia. I oczywiście decyzję mam podjąć natychmiast...
Pierwsza opcja odpadła od razu, opcja druga daje nam kilka tysięcy oszczędności, ale to będzie pseudo okno narożne, do opcji trzeciej trzeba dopłacić (budżet jest już mocno napięty)... W końcu zdecydowaliśmy się na opcję drugą... Nie mam siły kolejny raz kombinować skąd wytrzasnąć pieniądze, a te dodatkowe tysiące na pewno się jeszcze przydadzą i oszczędzą mi kilku bólów głowy w przyszłości.
Edytowane przez Da_Lena
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia