Kontrola PINB...
Tak, tak... mam zmyślnych i na swój sposób życzliwych sąsiadów, dzięki którym miałam na głowie kontrolę PINB. 20 sierpnia (po południu) dostałam pismo z Urzędu, z nakazem wstrzymania budowy natychmiast i wyznaczoną datą kontroli. 24 sierpień miał być sądnym dniem dla mnie. I był.
Cóż... sąsiedzi w swoim doniesieniu „na piśmie” znacząco podkreślili, że ja nie robię drobnych remontów domu (na co miałam plany i pozwolenia), tylko zaczynam robić nielegalną przebudowę i rozbudowę. Oczywiście, z tego tytułu wycofali swoją zgodę na drzwi wejściowe na strych, w dość dziwny sposób to uzasadniając. Czyli, wycofali zgodę na zamianę okna na drzwi i postawienie metalowych schodów. Stąd się wzięła w piśmie ta cała klauzula wstrzymania budowy natychmiast, czyli do wyjaśnienia sprawy.
Przyznam szczerze, że zdrętwiałam, kiedy przeczytałam to piśmidło.
Szanowna Komisja przyjechała, zobaczyła to co zobaczyła, spisała protokół i sobie pojechała. Jedyną karę, jaką dostałam, to słowny nakaz przywrócenia szczytu (od strony sąsiadów) do stanu pierwotnego - czyli, wyjęcie drzwi, wstawienie okna i usunięcie schodów.
Dla mnie osobiście, to żadna kara, gdyż to całe zamieszanie mogło się zakończyć zupełnie inaczej. Dla mnie, zakończyło się ono tak, jak zakończyło, jednak smród po sąsiadach został i co gorsza - rozchodzi się nadal. Jednak, to już ich problem, a nie mój.
Nic mnie tak nie dotknęło, jak ta cała praca włożona w to wszystko. Nie szkoda mi już w zasadzie zniszczonych drzwi, tylko szkoda mi Pomagiera, bo to on się tu najbardziej napracował. A za to bystrzy sąsiedzi mi słono zapłacą... po prostu, odechce im się tego okna, za którym tak bardzo zatęsknili... oj, odechce się...
12 komentarzy
Rekomendowane komentarze