Jak pech, to pech, czyli dalsze poszukiwania majstra.
Dziś przywitam się i od razu powiem, że obiecane zdjęcia będą wkrótce ale niestety jeszcze nie tym razem:(. Na końcu poprzedniego wpisu cieszyłam się, że coś się dzieje w związku z budową tzn. budowaliśmy garaż potrzebny w czasie budowy, panowie mieli zaczynać niebawem więc trzeba było przygotować stosowne pomieszczenie magazynowo-socjalne:). Niestety długo się nie pocieszyłam. 16 czerwca rano Tomek zadzwonił do mnie ze smutną wiadomością, że nasz majster dostał udaru mózgu, leży w szpitalu i nici z budowy, a że to starszy człowiek, to o powrocie do zawodu nie może być mowy, aby tylko wrócił do zdrowia. I co my teraz zrobimy? Wszystko przygotowane; YTONG zamówiony, garaż się buduje, teren przygotowany, nie pozostaje nic innego, jak od nowa szukać majstra. 19 lipca- byliśmy na działce, robiliśmy dach garażu. Jak wracaliśmy zwrócił naszą uwagę dom z YTONGA w stanie surowym, a że nie było ogrodzone i był ktoś w garażu, wiec przystanęliśmy, żeby zapytać o wykonawcę. Dostaliśmy namiary na majstra i jeszcze tego samego popołudnia pojechaliśmy do oddalonego o 50 km. miasta na spotkanie z wykonawcą wspomnianego domu. Wzięliśmy projekt, pan popatrzył, trochę pogadaliśmy ( przy samochodzie na parkingu w centrum miasta:o), wziął projekt do wyceny i umówiliśmy się na następny dzień. 20 lipca- pojechaliśmy po projekt, majster zażyczył sobie ponad 50 tys. za stan surowy bez blachy, do tego trzeba zapewnić noclegi na działce dla ekipy budowlanej w liczbie kilku chłopa:), na przykład jakąś przyczepę wypożyczyć, plus jeszcze dla innych może jakiś garaż. Odmówiliśmy i znów byliśmy bez majstra, a czas naglił. Spotkaliśmy się z panem, który ma firmę budującą domy, a mieszka we wsi, gdzie mamy działkę. Ten znowu chciał 60 tys. (tym razem z dachem), ale on sam nie ma czasu, prowadzi jakieś większe budowy, więc kogoś najmie. Zastanowiliśmy się i znów odmówiliśmy. Pozostał nam pierwszy majster, który zażyczył sobie wtedy już ostatecznie 45 tys., budował mojej znajomej też z YTONGA, więc wykonaliśmy do niego telefon i umówiliśmy się na spotkanie. Na szczęście (a może i na nieszczęście - z perspektywy czasu) dla nas nie zaczął w międzyczasie nowej budowy i mógłby budować u nas. O tym, co było dalej, już wkrótce.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia