Mała czarna...zaocznie
'Pióro ćwiczę.' wypalił Kosmaty przez Skypa.
'Co ty tam znów wymyśliłeś?' zdziwiło się Słonko. Nie pierwszy raz z resztą, bo Kosmaty potrafi wyjechać z czymś, nie wiadomo po co, gdzie, kiedy.
'Dziennik budowy piszę.' - wyjaśnia.
'Cooo?!'
'No o naszej budowie będę pisał. Na Muratorze. Zdjęcia wklejał będę, więc rób jak najwięcej.'
'O babciu śnięta...' załamało się Słonko. 'Ja czasu nie mam! Wczoraj byłam, nawet Ci filmik kręciłam. Tylko, że z tym nowym telefonem się jeszcze nie polubiłam. Kręcę zadowolona, że Kosmaty prawie na żywo zobaczy jak to wszystko tu teraz wygląda. Wracam do domu, ściągam Brata, Mamę - chwalić się będę i budową i telefonem. I co? Dupa, nic się nie nagrało. Porażka. Więc nie ma zdjęć, zła jestem'
'To przeczytaj co napisałem.'
Poszedł link, parę chwil przerwy i...
...
...
'Śliczne.' - powiedziało po cichu Słonko głosem, który zawsze ugina nogi Kosmatego.
'Proszę Państwa, Wasze zdanie na temat przedstawionych tutaj zdolności twórczych nie wezmą już udziału w podejmowaniu decyzji czy pisać dalej ten dziennik. Główny juror już się wypowiedział.'
'Ale o co chodzi z tą czasoprzestrzenią?' Słonko potrafi zmieniać nastrój błyskawicznie. A wmawia wszystkim, że to Kosmaty ma uszkodzone wyczucie chwili.
'Ty nie masz czasu, a mnie za duża przestrzeń dzieli, żeby mieć oko na budowę.'
Ale do rzeczy.
Odpowiedniej działki szukało Słonko. Oboje zgadzaliśmy się co do lokalizacji. Nie za blisko miasta, ale żeby jakiś autobus chodził w okolicy. Cisza i spokój i ładne widoki. Wszystkim pracownikom agencji nieruchomości pewnie się scyzoryki w kieszeni teraz otwierają, co? Wyobrażenie o naszej działce mieliśmy zatem cholernie standardowe. Gorzej ze znalezieniem takiego skarbu. Weź człowieku oceń działkę po zdjęciach?! Wyobraź sobie załącznik do maila, w którym masz kilkanaście zdjęć działek. Nie ma szans, bo wszystko wygląda tak samo - trawa, chaszcze, kawałek lasu i sąsiad. Na żywca trzeba.
Urlop 2 tygodnie, samolot i od pierwszego (no dobra, od drugiego) dnia szukanie działki.
Znaleźliśmy taką dzięki wspaniałej koleżance. Troszkę ponad 720m2, narożna (nie, nie koleżanka, działka). 3 sąsiadów w najbliższej okolicy. Pewnie i przepłaciliśmy. Słonko jeszcze po roku miało obiekcje, że gdzieś tam, była większa i może lepsza. Mi się podoba. Bardzo. I zawsze będę zdania, że jest warta więcej.
Koszty które trzeba wziąć pod uwagę:
- pierścionek zaręczynowy rok wcześniej - wartość skromnie oceniam na przynajmniej 250mln złotych. I ten brylancik mrugający do Słonka, co?
- notariusz - pierwsze 50-60 dych wyrzucone w błoto. Pełnomocnictwo niczego nie warte i Słonko bez Kosmatego nie podpisze umowy kredytowej. A Kosmaty nawiał, bo się urlop skończył. Ludzie! Się pytam się! Czy ja wchodząc tak z ulicy do notariusza, który spędził lata studiując prawo, następnie dekady na zdobywaniu doświadczenia, mam prawo wymagać od owego, że on/ona notariusz, będzie wiedzieć jak ma wyglądać pełnomocnictwo dla Żony do podpisania umowy kredytowej z bankiem i w imieniu swojego kochanego męża?!? Czy ja jestem aż tak cholernie wymagający?!?! Kasa i bezcenny czas na urlopie zmarnowane. Musiałem kombinować pełnomocnictwo z zagramanicy.
- 'notariusz' w UE - tzw. apostille - koszt ok 250 zł + znaczki pocztowe. Gościu wziął pismo, zapytał co tam jest (no bo po polsku), kazał podpisać, walnął pieczątkę, uścisnął grabę i polecił się na przyszłość wręczając wizytówkę. 'W razie problemów z pismem, daj znać' - dorzucił. Bez komentarza.
- opłaty okołokredytowe - ubezpieczenie od utraty pracy (oczywiście muszę wykupić mimo że obejmuje tylko terytorium Naszej Pospolitej), ubezpieczenie niskiego wkładu + podwyższona o 1pkt procentowy stopa do uprawomocnienia się kredytu. Sam już nie pamiętam ile to wszystko nas kosztowało.
W końcu jest! Mamy kredyt i działkę!
'A jaki dom będę miał? Czy będzie bukowy koniecznie? Kosmaty i Słoneczny!' - te dwa ostatnie to na 100%!
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia