Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    282
  • komentarzy
    810
  • odsłon
    352

co by tu napisać???


adk

1 173 wyświetleń

 

 

Właściwie to nie wiem już co pisać.

 

 

 



Pojechałam dzisiaj na budowę, ale nie bardzo wcześnie rano bo padało i wiedziałam, że nikogo nie zastanę. Pojechałam jak już się obrobiłam w domu. Jadąc czułam narastający stres

 

 



- będą, to jak się będą zachowywać? Naskoczą na mnie i nie dadzą dojść do słowa? Czy będą udawać, że nic się nie stało?

 

 



- nie będzie ich - tylko niech będą!

 

 

 



Zastałam ekipę, ale nie czułam się ani zadowolona ani zawiedziona, tylko na maksa zestresowana - nie wiedziałam jak rozładować zaistniałą sytuację. W końcu odważyłam się pogadać z nimi twarzą w twarz - strata czasu. Majster co minutę zmienia zdanie. Już się niby na coś zgadza, ale za chwilę znowu zaczyna jojczyć, że ja go nie szanuję, że coś tam coś tam. Łącznie z pretensjami, że praca budowlańca to ciężka praca i ja jej nie doceniam. Przecież ja mu zawodu nie wybierałam, a myślę, że zgadzając się na gażę jaką podał doceniam go i to aż za nadto!

 

 

 



Bo na przykład sytuacja: żąda koparki do zasypywania fundamentów i drenażu, bo on nie będzie tego rozwoził taczkami i jak dzisiaj nie przyjedzie to on się do tego już w ogóle nie zabiera! Pomyślałam, stwierdziłam, że rzeczywiście będzie mu ciężko i mimo, że wcześniej nic nie mówił, że koparka musi być zgodziłam się (dla mnie to dodatkowy, nieprzewidziany DUŻY koszt 100zł/h ok 8 godzin pracy). No ale trudno, już odchodzę, a on za mną krzyczy, że on się umawiał ze mną tylko na drenaż czyli samo ułożenie rur, a zasypywanie piachem to moja robota. No żesz kurcze pieczone!!! No to jak zamawiam budowanie domu to on tylko muruje, a ja robię w betoniarce zaprawę? Powiedziałam mu dobra, w takim razie przyjeżdżam zaraz z łopatami i zasypuję. Jak powiedziałam tak zrobiłam. Ale do zasypywania przeze mnie nie doszło bo przyjechał archi i sąsiad dostarczający piach i musieliśmy pogadać. Dołączył się mój majster i skarży się mojemu sąsiadowi, że przecież zawsze inwestor płaci za koparkę przy zasypywaniu fundamentów. Kolega z ociąganiem potwierdził. Ale ja odbiłam piłeczkę - powiedziałam wprost - "w życiu bym się nie zgodziła by Panu płacić tyle za robociznę przy SSO na ile się umówiliśmy, gdybym wiedziała, że na przykład zrobienie drenażu wg pana to samo połączenie rur i to wszystko. Odjęłabym koszt koparki od umówionej kwoty." Był zdziwiony, że tak otwarcie mu to powiedziałam, ale już mnie wkurzył. Jakbym się z nim umówiła na 40 000 brutto to OK, mogę płacić za każdą dodatkową robotę. Ale płatność dla niego wniesie mnie o zgrozo bliżej 100 000 zł i to już nie jest OK takie zachowanie.

 

 

 



Ciągle trzeba wyszarpywać z niego wykonanie umówionych rzeczy. Na przykład umiejscowienie stalowych belek pod taras. Od miesiąca się o to kłóci z archim. A umowa była, że to zrobi - my mieliśmy załatwić tylko spawacza dobrego do zespawania elementów. Dzisiaj znowu była o tym moja z nimi rozmowa. Ale raz mówi zrobimy, potem nie zrobimy, znowu dobra zrobię, odchodzę 2 kroki jojczy, że nie zrobi i uzgadnianie od nowa. Opadam z sił przy takich ludziach.

 

 

 



Zostałam, żeby posprzątać śmieci. Bo oni nie zniżają się do poziomu wkładania śmieci do worków. Wkładam i wkładam, a że myślałam ciągle o tym co się dzieje na budowie i z czego to może wynikać (bo nie wiem jak ten problem rozwiązać), minę musiałam mieć nietęgą.

 

 



Widziałam kątem oka, że obserwują mnie. I w końcu podchodzi do mnie majster i mówi, że skoro się umówił na te "treki stalowe", że je zamontuje, to w takim razie zamontuje i już się o to nie kłóćmy. ?????? Podziękowałam grzecznie za okazaną łaskę. Ale lepiej niech nie wie co o nim wtedy myślałam!

 

 

 

 



Równie wykańczająca jest świadomość pustki na koncie, a muszę w przyszłym tygodniu załatwiać stal, kolejną dostawę silki i już już szykować kasę na drugi strop - pustaki i belki i beton.

 

 



Nie podpisaliśmy dzisiaj umowy kredytowej, bo są ciągle jakieś niejasności - miało coś tam być, a nie ma. A zapewnienia pt. to na pewno będzie tak jak państwo mieli mieć (a umowę podpisujemy tak a tak -co to to nie).

 

 

 



Czyli jest beznadziejnie jak zawsze - nic nowego. Bo u mnie już tak w życiu jest - dobra wiadomość i zaraz za nią jakaś beznadziejna sprawa. Np. Młodszy: mamo zrobiłem zadanie z angielskiego (znienawidzonego), ale nie wziąłem zeszytu do szkoły i mam 1 z angielskiego. Albo znalazłam czas żeby poprasować, ale nie ma prądu! Albo jest prąd, ale żelazko odmawia posłuszeństwa.

 

 

 



Czy Wasze życie też tak wygląda? Bo ja nie pamiętam, żeby moja mama w takiej matni żyła.

Edytowane przez adk
poprawienie tytułu, bo to denerwujące jak FM zamienia polskie czcionki na pytajniki a potem tego nie naprawia!

3 komentarze


Rekomendowane komentarze

 

Adk, uszy do góry! To pewnie głupie zbiegi okoliczności i złe okoliczności w Twoim życiu już się pewnie wyczerpały.

 

Mój małż sam zasypywał fundamenty - trochę wynajmował koparkę, trochę taczkami. Budujemy systemem gospodarczym i murarz tylko muruje. Ale np. śmieci żadne nas nie interesują, na budowie jest zawsze porządek. Zażyczył za robotę 17 tys., muruje on plus dwóch pomocników. Dach płacimy oddzielnie.

Odnośnik do komentarza

 

Co Ci tu napisać, bo post porusza..

 

Mama w matni nie żyła, bo pewnie inne priorytety obrała, Twoje, nie do końca się dla niej liczą. Ale to nie oznacza, broń Boże, że jesteś gorsza, wręcz przeciwnie..

 

Budowa, zazwyczaj jest trudna, wątłe związki, może mocno poróżnić, generalnie, różni członków rodziny - sprawdzone z autopsji

 

Trochę nie do końca rozumiem Wasz układ, tj.: Inwestorzy - Architekt - Wykonawca.

 

U mnie tego nie ma, może stąd, ale jak czegoś nie możesz sama osiągnąć, wyślij może tam Waszego Archiego ?? Jak my mieliśmy jakieś zastrzeżenia do naszej ekipy, a potwierdził je kier.bud., to on z nimi rozmawiał. Może to będzie jakieś rozwiązanie??

 

I nie łam się, kobito, kiedyś będzie lepiej, na pewno.

 

Obiecuję!

 

kk.

Odnośnik do komentarza
Jesteś niesamowitą osobą, która przeszła bardzo dużo i bardzo dużo wytrzymała tak więc na pewno dasz radę!!! Sama wiesz, że ja też jakoś tak ciągle pod górkę. Budowa to z jednej strony cudowna sprawa a z drugiej koszmar. koka1 ma rację budowa nie raz potrafi mocno poróżnić też to wiem sama. Już kilka razy pokłóciłam się z tatą bo on emerytowany budowlaniec ma czasem inne poglądy np. cegła 25 za cienka, styropianu za dużo, po co styropian do fundamentów itd. a mąż wciąż się na mnie wścieka, że 100 razy zmieniam zdanie, że on się stara zarabiać na tę budowę więc jak powinnam zająć się nią, że cegły są dzień później itd. jeszcze trochę to wyjdzie, że pada też przeze mnie. Czasem mam wrażenie, że jestem w tym wszystkim sama. Musimy być jednak dzielne!!!!
Odnośnik do komentarza
Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...