Nowy właz strychowy...
Dwa wpisy wcześniej wspomniałam o schodach nożycowych. Wówczas pisałam, iż takowe ustrojstwo kupiłam.
3.10.2011
Wróciłam z pracy do domu i... zastałam to, co zastałam - czyli...
zdjęta część kasetonów (i tu poczułam wielką ulgę, że nie wszystkie i, że nie będę musiała teraz robić nowego sufitu - podwieszanego), dziura w stropie (tu dokładnie widać, jaki to "strop") i posprzątane. Yyyyyy... to całe "posprzątanie" pominę, bo... yyyy... nieważne - ważne, że gruzu nie było.
Następnego dnia
praktycznie większość dnia poszła na dopasowanie i wpasowanie skrzyni - ech... wątpię, by ktoś znał stary dom, w którym są proste ściany, sufity i kąty. Ale, to nic. Ważne, że skrzynia została zamontowana i schody sprawdzone - do tej pory nie spadłam ani razu
Kolejny dzień minął na
dokładnym uszczelnianiu (opiankowaniu) i gipsowanie
Po tym zabiegu trzeba było, niestety, cierpliwie poczekać, aż "to mokre" wyschnie. Dalej była już tylko lekka szlifierka, przyklejenie kasetonów i prawdziwe sprzątanie.
Tak więc, moje nowe wejście na strych prezentuje się mniej więcej tak
2 komentarze
Rekomendowane komentarze