Koparkowo
Dziś rano miał przyjechać Pan Koparkowy i robić prace ziemne przemieszczać grunt wokół domu ( z tyłu jest go za dużo a z przodu za mało - nigdy nie może być idealnie), wyrywać karpy po wyciętych drzewach w sadzie i na podjeździe i powalczyć z gruzem stanowiącym prowizoryczną drogę dojazdową, a który trochę nam się rozlazł po działce.
Rano się okazało, że koparka ma awarię i będzie dopiero około 11. W oczekiwaniu na koparkę wraz z ułamkiem naszej ekipy budowlanej szykowaliśmy teren do prac ziemnych.
Zajęłam się też ogrodem - wygrabiłam liście, przykryłam róże. Część liści trafiła do kompostownika, niech dżdżownice mają ciepło, reszta leży na kupkach, musi się zacząć kompostować samodzielnie. Trochę też spaliłam, przyznaję się ze wstydem.
Małżonek walczył z karpą naszej wyciętej brzozy, odcinając maksymalnie duży kawałek odziomka, żeby całość była nieco lżejsza.
A jak koparka przyjechała, to uzbrojeni w łopaty pomagaliśmy ziemi trafić na właściwe miejsce. Niestety efektu tych prac nie zdążyliśmy uwiecznić, bo pociemniało.
Ledwie żywi wróciliśmy do domu.
I jeszcze jedna ważna i dobra wiadomość: wczoraj sfinalizowaliśmy transakcję mieszkaniową. Oznacza to, że na razie nie bierzemy kolejnej transzy kredytu, spłącamy zobowiązania i czekamy wiosny!!!
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia