zamotka - c.d.
decyzja dot. warunków zabudowy od dawna prawomocna a my dalej w lesie. Powoli zaczyna mnie nosić, natomiast nasz projektant ma czas "skoro czekaliście tyle to tydzień was nie zbawi", no jasne, nie zbawi, ale jeśli wszystko z naszym projektem będzie się tak ślimarczyło jak do tej pory to z budową nie zaczniemy w tej dekadzie. Mój drogi mąż przychyla się coraz bardziej ku zmianie projektanta, mnie ta wizja niespecjalnie się podoba ale jak tak dalej będzie nas zwodził obecny to kto wie. Dzisiaj miał "ostateczny" termin złozenia dokumentów do uzgodnień i co oczywiscie nie zdążył... musimy czekać do przyszłego tygodnia bo własnie pojechał do ... Brukseli. A projekt leży odłogiem!!! Chyba projektantom poprzewracało się w głowach, biorą zlecenia jak leci a potem obiecują, zwodzą i uwodzą wizją już prawie gotowego projektu:evil:.
Z lepszych wiadomości - nasze 1957m2 zyskało ogrodzenie. Z trzech stron mamy już wszystko prawie gotowe:D, brakło czarnego mazidła na 40 m murku i musimy jeszcze kupić daszki do słupków i będzie o.k. Od frontu na razie założymy tymczasowe ogrodzenie, by zamknąć działkę i powoli zwozić rzeczy do budowy. Najważniejszy element- wc - już zrobiony, czeka na przetransportowanie, za blaszakiem powoli się rozglądamy. Chcielibyśmy przez zimę kupić materiały (pustaki,stal, drewno, dachówkę), ale oczywiście dopóki nie mamy projektu i dokumentów w starostwie to czekamy z założonymi rękami. Jak tem K.... mnie denerwuje, jak tylko wróci z wojaży to będę upierdliwa aż do bólu, co prawda już teraz nie odbiera od nas telefonów i nie odpisuje na e-maile, ale ma problem.... pracujemy w tym samym budynku i znajdę go nawet jak będzie się przede mną ukrywał.
Teraz siedzę na chorobowym, dzieci też chore i zaczyna mnie nosić. Jak to jest, gdy siedzi się w pracy to człowiek marzy by się od tego oderwać i odpocząć a jak już wreszcie siedzi się w domku, z tego czy innego powodu, to jedyne o czym się myśli to o powrocie do ludzi. Absurd, po prostu absurd.
Kiedy zacznę pisać dziennik budowy?Mieliśmy nadzieję na stan surowy zamknięty w roku 2011, ale rzeczywistość przeniosi to na rok następny, oby ten plan nie dał w łep. Chyba faktycznie ma rację stara prawda mówiąca, że człowiek planuje a Bóg się śmieje.
A u siostry właśnie robią dach, jak ja chciałabym móc napisać to samo. W ramach rekompensaty mąż kupił sobie grand vitarę - on się cieszy, ja też ...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia