Promień Słońca - jak to było?
No i pojechaliśmy - ja troche nabzdyczona, bo zimno, bo głodno po pracy, po miejscowość kiepska - mąż full optymistic - jest biedronka, blisko itp... biedronka - jakby to on do niej chodził a nie ja...
jedziemy - zaczęłam już biadolić - bo dojazd pod góre - co prawda wyłożony płytami jumbo ale pod góre!!! i to ostrą a samochodem się jeździ niskim - i te zakręty boszzzzzzzzz trzy domy na krzyż... itp - kobieta potrafi
zajechaliśmy do gospodarzy - oszczekał nas wielki kaukaz - odechciało się iść dalej - ale gospodyni bardzo miła, uśmiechnięta i serdeczna więc ide w tym moim jasnym płaszczyku za tym moim nowo poślubionym przez pole - w sumie ładne, zielone i szukam wzrokiem jakby miał stać słup z napisem "TU JEST WASZA DZIAŁKA" - jaka nasza? nie zapominajmy, że ja tu nie chce mieszkać - dla zasady.
działka okazała się hmmm technicznie idealna - prosta jak na stole, podłoże piach, kształt niemal prostokąta 20x40m, leżała miedzy dwoma innymi juz sprzedanymi i na przeciwko 3 innych do sprzedania (wiec najbliższe sąsiedztwo nie za duże), prąd w drodze, woda w drodzeale co lepsze - kanaliza w drodze... i jakie? jakie ja miałam mieć argumenty?
podziękowaliśmy grzecznie Pani Gospodarzowej (mój mąż prawie jej na plecy wskoczył z radości po otrzymaniu wszystkich wiadomości nt działki) - ja sceptycznie - bo przeciezzzz jw... dojazd, miejscowosc i brak argumentow ale no nie widzi mi sie do końca...
pojechaliśmy do domu - zmarznieci
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia