Czas na fundamenty
I tak oto koparka wykopała dziurę. Chłopaki skręcili zbrojenie i rzekli: "No to w poniedziałek możemy zalewać". Jak to w poniedziałek?! Pięć razy pytałem i miało być, że we wtorek! Nie byłoby w tym może nic strasznego, ale była sobota, godzina 15:00. Gdzie ja teraz im beton na poniedziałek zamówię...
Żeby nie było żem mięczak, w poniedziałek rano, o 7:04, beton został zamówiony. Będzie na 12:00.
I fundamenty przylane.
A żeby nie wylewać nadmiaru betonu (zamówiłem 3 pełne gruszki), rano przygotowaliśmy szalunek i lunęliśmy na wjazd. Oczywiście nie wystarczyło, ale w zanadrzu miałem jeszcze inny projekt...
... garaż za domem. Miało go nie być na razie, ale co tam, zapytałem chłopaków czy by mi za jednym zamachem nie wymurowali. Cenę dali korzystną, suporex zamówiony i tak z nadmiarem, stal na zbrojenie leży... No to działamy. Łopaty w ręce i dnia następnego wykop na fundament gotowy.
Wprawę w zamawianiu betonu już miałem, to sobie zamówiłem i na drugi fundament i znów zostało i to w sam raz, żeby wykończyć zjazd.
Gdy ja z teściem buszowaliśmy w cemencie równając nasze piękne dzieło, murarze ciągnęli zerowanie z bloczków betonowych, by po dwóch dniach wyglądało tak:
Tyle wyszło bloczków. Człowiek łapał się za głowę, że będzie to tak wysoko... Piętnaście schodków nad ziemią.
Żeby nie próżnować, robiło się też przyłącze wodociągowe.
i zerowanie garażu
Murarze przykleili jeszcze styropian, obłożyli folią, zaciapali dysperbitem i pojechali. A ty inwestorze teraz zakombinuj piasek na wypełnienie fundamentów. Peszek, że akurat były to dni deszczowe...
Poszukiwania skoczka - dla niezorientowanych - taka zagęszczarka - zakończyły się w Ramirencie. Przytargałem na budowę. Piasek dojechał - 54 tony. I co pomyślał sobie mądry inwestor - wrzucimy to łopatkami Minęło 15 minut i rozpoczęły się poszukiwania koparki "na dziś" Na dowód, że nic nie jest nie do przeskoczenia w trakcie budowy, po 16-tej cały piasek znalazł się w środku. Krajobraz jak po wybuchu bomby (a mieliśmy taką ładną działkę jeszcze wczoraj...), wszyscy mokrzy, zziębnięci i padający na twarz - udało się!
No to czekamy na ekipę.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia