Wykończeniówka trwa...
No cóż, wykończeniówka wlecze się jak flaki z olejem - różne aspekty mają na to wpływ...
ale dziś nastąpiła zmiana decyzji, a raczej organizacja i plan prac.
W związku z tym, że roboty, poprawki i przeróbki na poddaszu zdawały się nie mieć końca, zostawiamy to na jakiś czas, aby nasz pracownik zajął się pracami na dole. Zaczniemy od pomieszczeń na moją pracownię, pralnię (i tak suszę tam pranie od kiedy ruszyło ogrzewanie), korytarzyk oraz łazienkę. Muszę przenieść jak najszybciej swoją robotę, to będzie mniej do ogrzewania (teraz w pracy ogrzewam się olejniakiem na prąd).
Potem planujemy szybko wprowadzić się (mam nadzieję, że uda się na święta) i pomieszkać na dole do czasu, aż prace na poddaszu zakończą się. Optymizm mnie nie opuszcza, choć na dzień dzisiejszy mamy w domku jeden wielki bałagan. Rozgrzebana podbitka, poddasze, okno w salonie wisi na podporach - ani wylewki, ani betonu (muszę zrobić zdjęcie tego wynalazku), płytki na ściany w kuchni zgłosiłam do reklamacji (kolor z innej bajki) - sprawa oparła się nawet o Rzecznika Konsumenta (nie poddam się bez walki), przed domem góry piachu, brak drenaży do rynien (dobrze, że nie pada). Właściwie, to nie wiem jak będziemy tam mieszkać, ale myślę, że zaczniemy po prostu żyć własnym życiem...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia