wełnujemy poddasze
Kanalizacja jest już podpięta, nawet odbiór był. Z tym odbiorem było trochę zachodu, bo panowie przyjechali zbyt wcześnie, jak jeszcze rów pomiędzy domem a studzienką kanalizacyjną, znajdującą się w drodze, nie był dobrze wyprofilowany. Oberwało mi się, że zły spadek, jeden gość nawet włazł do tego rowu, trzynając ręce w kieszeniach kopnął butem w ziemię, pokazując na jakiej wysokości powinna rura z domu wychodzić. Inny pan pytał, dlaczego właściwie ta rura nie biegnie po skosie przez działkę, w końcu tak było by najlepiej. Trzeciego mądrali nawet nie słuchałam (żaden nie popatrzył w plany), bo na końcu się dowiedziałam, że mąż ma sobie tą kanalizację sam podpiąc , zasypac rury i dopiero zadzwonić po nich. Tak, tak, dopiero po zasypaniu, nie przed...I jakby się ktos pytał, to taka przyjemność, że panowie przyjadą, spytają jak bardzo oczko na poziomicy było odchylone, kosztuje w naszej gminie 246 zł.
A teraz wełnujemy poddasze. Jeszcze tylko parę poprawek i koniec z pierwszą warstwą. Na stelaż i kolejną wełnę przyjdzie czas gdziestam kiedyś w zimie.
Dojechały drzwi zewnętrzne.Chyba za bardzo się z nich cieszyłam, choć mąż uprzedzał, żebym tak entuzjastycznie sie do nich nie kleiła. Pierwszego dnia po zamontowaniu zauważyłam, że brakuje na jednym zawiasie srebrnej osłonki (do montażysty się mąż nie dodzwonił), parę dni później na środku progu pojawiła się dziwna plama-najpierw była biała, potem się trochę wyrównała z kolorem reszty progu, ale nadal jest widoczna. Przyglądając się dalej drzwiom zauważyłam, że w jednym miejscu jest jakaś ryska, którą ktoś nieudolnie zamalował dla niepoznaki (przypuszczamy, że może w magazynie, w którym drzwi dość długo czekały na montaż, ktoś je uszkodził i próbował to zatuszować). Zgłosiliśmy reklamację, we wtorek będą oględziny, zobaczymy jak będą się bronić, żeby nie wymieniać drzwi, albo chociaz naprawiać tego, co spiepszone (bo spodziewam się, że nie będzie lekko).
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia