hmmmm, koniec SSO?
Jestem już padnięta, ale chyba powinnam uaktualnić dziennik.
Jutro powinien nastąpić długo przez nas wyczekiwany koniec SSO. Aż nie mogę w to uwierzyć.
Oczywiście wszystko u nas odbywa się ze zgrzytami. Ekipa wciąż nie chce ułożyć mi belek stalowych na miejscu docelowym. W tej chwili są ułożone na kilku bloczkach tak im było wygodnie i koniec rozmowy). Relacja foto będzie jak już posprzątają po sobie. Muszą jeszcze dokończyć rozszalowywanie. I tu mam straszny zgryz bo kierowniczka budowy kazała zrobić barierki chroniące przed wypadnięciem z okien. Przeszklenia południowe są bardzo duże i nie uśmiecha się nam robienie ramek jak to wszyscy robią. Nasz facio oczywiście by zrobił ale za dodatkową kasę. Ja mam go już serdecznie dosyć. Nie mam zamiaru mu już za nic dopłacać. No i mąż ustalił (ku mojemu niezadowoleniu, ale częściowo ze zrozumieniem powodów), że panowie mają zostawić stemple i szalunki na oknach południowych i na tarasie. Jest mi to nie w smak bo oznacza to, że będę musiała go wzywać do rozszalowania tego. Ale mąż ma rację, że przybicie deski do betonu nie wchodzi w grę (próbowałam bo nie uwierzyłam).
Oczywiście przy rozszalowywaniu częściowo uszkodzili nadproże (zadrapali znacznie) i niestety jeden ze słupów przy tarasie jest bardzo poobijany i nie wiem, jaki ostatecznie będzie jego los. Miał być nietynkowany.
Summa summarum jutro ekipa przyjeżdża kończyć sprzątanie. Szefuniu jest bardzo niecierpliwy w kwestii rozliczenia. Już w sobotę chciał całość. Ale już mam do niego tyle żalu, że tym razem nie dałam się ubłagać i dostał tylko połowę z umówionej roboty. Sorry całość usługi - wtedy całość kasy. I wiem, że jeżeli skończą po nocy, to nie będę miała jak sprawdzić czy jestem zadowolona z prac. Ale trudno.
Mąż załatwił kontener na jutro za 450zł !!!!! Jesssu jak drogo.
W sobotę byliśmy oboje z mężem na budowie, bo pilnie musimy zabezpieczyć dach. Dostało się mi niesłusznie od kierowniczki budowy, bo szef lub brat szefa ekipy od SSO nagadali jej głupot w stylu, że nie chcemy zabezpieczać dachu przed zimą. Wstępnie byli na to umówieni za dodatkową opłatą. Ale, że on liczy za każdą głupotę w tysiącach i wkurzył nas już strasznie - to nas nie stać ani finansowo, ani nerwowo na to, żeby on to robił. No i pojechaliśmy, żeby zrobić na dachu zaleconą konstrukcję na dachu pod plandekę. Kupiłam plandekę, a wykonawca mówi mi, że ta plandeka jest do dupy. Wkurzyłam się niezmiernie. Spędziliśmy 4 godziny, konstrukcji nie udało się zrobić - bo przez 4 godziny wyciągaliśmy gwoździe z desek!!!!!! Półdupek boli mnie jak, nie wiem co. Do tego nadwyrężyłam nadgarstek. Jestem wściekła, że nic nie zrobiliśmy konkretnego, a do tego mąż ustalił, że wybijamy dziurę w attyce!!! Prawie się o to popłakałam na budowie przy wszystkich. Kurcze to ja walczę, żeby wszystko było a on chce rozwalać???? Do tego wszystkiego pozmieniał moje ustalenia z wykonawcą co do rozszalowania otworów południowych i tym samym podpadł mi wczoraj na budowie baaardzo .
Zabezpieczenie dachu przed wodą okazuje się być problematyczne w związku z tym, że archi (i tu duuuuży minus bo bez uzgodnienia ze mną!!!!) zmienił umiejscowienie otworów pod rynny. Są teraz z boków, a nie z przodu jak to było pierwotnie zakładane. I w związku z tym, plandekę trzeba bardzo szczelnie nałożyć na dach. Przeszkadza w tym zabezpieczeniu też świeżo zrobiony komin.
Cóż małż musi wziąć urlop w środę, ja muszę załatwić kogoś do dzieci i powinniśmy w środę załatwić temat dachu, bo inaczej będą problemy. Jak my to zrobimy???? Nie mam zielonego pojęcia.
Kolejnym ogrooomnym problemem okazuje się być dla mnie załatwienie spawacza. Jeden by zrobił o ile nie trzeba nic podnosić. Drugi nie przyjeżdża na budowy. W poniedziałek poszukiwań ciąg dalszy. Ale czarno to widzę.
Jedno wiem na pewno - ekipy mimo fachowości jej szefa nie będę polecać, chyba, że ktoś ma projekt typowy i zgodzi się na wszystko co zaproponuje mu ekipa. Dopóki się im przyklaskuje i daje im wolną rękę jest OK. W momencie, kiedy prosi się ich o zrobienie czegoś inaczej niż zwykle robią zaczynają się robić problemy. Trzeba być przygotowanym na zamawianie materiału z godziny na godzinę, inaczej szantaż - że idzie na inną budowę. No i pan co chwilę prosi o zaliczkę, a powodów jest całe multum.
Myślałam, że rozstaniemy się po wspólnym jakimś ognisku, grillu - nic z tych rzeczy w miłej atmosferze. Nie wiem nawet czy im zawiozę piwo, nabyte specjalnie dla nich.
Zobaczę...
Edytowane przez adk
ort
4 komentarze
Rekomendowane komentarze