Papierologia
W ostatnim numerze Muratora można przeczytać: inwestorze, nie chodz sam do urzędów. Święte słowa w czasach ,,przyjaznego państwa". Podzieliliśmy się obowiązkami, skoro w urzędach większość pań, na kolankach do nich chodzi ON. Udało się w końcu zebrać wszystkie łącza, przyłącza, zgody etc. i nastał moment najważniejszy: złożenie dokumentów o pozwolenie. Pomni powyższych słów postanowiliśmy resztę zlecić naszemu Kierownikowi Budowy, niestety.... zmarł. Ze starostwa przysło pismo pisane w jakimś obcym języku, w każdym razie jedyne co zrozumiałam, to to, że jeżeli w ciągu 2 tyg. nie dostarczymy ...hmm... czegoś tam, to nie dostaniemy pozwolenia, no i ,że sprawa nie podlega zażaleniu czy odwołaniu. :bash:Naiwna, poszłam się dopytać. Po wyjściu czułam się tak zdołowana jak po oblaniu wszystkich możliwych egzaminów w jednej sesji. Na szczeście sprawę uratował nasz projektant, też krew go zalała, ale chyba wyprostował wszystko.
Z tego co czytałam, to i tak nie mamy najgorzej:cool:
Tak więć: jeśli wizyta w urzędzie, to tylko w osateczności.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia